Użycie broni chemicznej mogło być odpowiedzią syryjskiego reżimu na tajną operację zbrojną, która ruszyła z Jordanii - twierdzą francuskie media. Według tych ostatnich żołnierze amerykańskich i izraelskich sił specjalnych prowadzą z Jordanii w stronę Damaszku jednostki dobrze wyszkolonych syryjskich rebeliantów.

Według francuskich mediów, które powołują się na dobrze poinformowane źródła, ta tajna operacja trwa już od ponad tygodnia. Może mieć ona na celu przejęcie kontroli na południem Syrii przez opozycję i stworzenie tam strefy, nad która międzynarodowa koalicja wprowadziłaby zakaz lotów i gdzie szkolono by coraz więcej oddziałów rebeliantów.
 
Trzon opozycyjnych syryjskich sił zbrojnych stanowiliby jednak żołnierze przeszkoleni przez Amerykanów w Jordanii, którzy nie są powiązani z organizacjami islamskimi. Miałoby to zapobiec niepokojącemu scenariuszowi obalenia reżimu Baszara el-Asada przez muzułmańskich fundamentalistów. Jednocześnie Damaszek znajduje się zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od jordańskiej granicy, co mogłoby ułatwić szturm na syryjską stolicę.

Dramatyczne doniesienia Lekarzy bez Granic



Około 3600 osób z neurotoksycznymi objawami trafiło do trzech szpitali w rejonie Damaszku od 21 sierpnia. 355 z nich zmarło - poinformowała w sobotę organizacja Lekarze bez Granic (MSF), która wspiera te szpitale. Było to, jak podkreśla AFP, pierwsze potwierdzenie z niezależnego źródła użycia w rejonie syryjskiej stolicy broni chemicznej, do którego miało dojść w ostatnią środę na przedmieściach Damaszku.

Personel medyczny przekazał szczegółowe informacje MSF dotyczące wielkiej liczby pacjentów, którzy trafili do szpitali w rejonie Damaszku z takimi objawami, jak konwulsje, ślinotok, upośledzone widzenie i oddychanie - poinformował na stronie internetowej MSF kierujący jej operacjami doktor Bart Janssens. Pacjentom zaaplikowano środki stosowane przy objawach neurotoksycznych.

Doktor Janssens powiedział, że na razie nie można potwierdzić naukowo przyczyn tych objawów, ani ustalić, kto jest odpowiedzialny za atak. Niemniej sugerują one, że pacjenci byli narażeni na silne działanie czynnika neurotoksycznego.

Syryjska opozycja oskarżyła w środę siły reżimu prezydenta Baszara el-Asada o użycie na przedmieściach Damaszku gazu bojowego i spowodowanie śmierci od kilkuset do 1300 osób. Reżim stanowczo zaprzecza oskarżeniom.

(mpw)