Niezrozumiała sytuacja w Holandii. Mieszkańcy doprowadzili do zamknięcia placu zabaw przy jednej ze szkół w Nijmegen. Powodem jest to, że młodzi użytkownicy placu zachowywali się zbyt głośno.

Mieszkańcy, którzy mają swoje domy niedaleko szkoły skarżyli się, że bawiące się dzieci przekraczają 70-decybelowy limit, który jest dozwolony na terenach mieszkalnych w Holandii - pisze BBC.

Na ich wniosek urzędnicy zlecili pomiar hałasu i okazało się, że w czasie zabawy uczniów jest hałas na poziomie 88 decybeli. Rada miasta zdecydowała o zamknięciu placu zabaw do końca miesiąca. Jeżeli zostanie on przedwcześnie otwarty, to szkoła będzie musiała zapłacić 10 tysięcy euro grzywny.

Decyzja od razu spotkała się z reakcją rodziców i mieszkańców. Ponad 4 tysiące osób podpisało petycję wzywającą do otwarcia placu zabaw. To dziwna sytuacja i jest zupełnie niesprawiedliwa dla dzieci - ­mówi mediom dyrektor szkoły Janneke Colsen. Szczególnie teraz mówi się nam, że dzieci cały czas muszą wychodzić na zewnątrz i więcej ćwiczyć - dodaje. Zwraca też uwagę, że szkoła już zadbała o to, by dzieci zbytnio nie hałasowały, przenosząc część zajęć do środka.

Wokół placu zabaw od razu pojawiły się banery w wykonaniu dzieci. Jeden z nich nawiązuje do ostatnich mistrzostw świata w piłce nożnej kobiet, gdzie reprezentacja Holandii dotarła aż do finału. "Pomarańczowe lwice też gdzieś muszą zaczynać" - można przeczytać.

Sprawą zajął się też Rudmer Heerema, poseł centroprawicowej partii VVD. "Idziesz mieszkać obok boiska sportowego, gdzie dzieci lubią sport i ćwiczenia, a następnie skarżysz się na hałas. Dzieci muszą mieć gdzie ćwiczyć" - napisał na Twitterze.

Według badań ONZ i UNICEF-u holenderskie dzieci plasują się wśród najszczęśliwszych na świecie. Raporty wskazują, że jest to spowodowane stosunkowo małym naciskiem na zdawanie egzaminów w młodym wieku. Przyczynia się tez do tego nacisk na naukę opartą na zabawie.