Władze Katalonii zostały, zdaniem hiszpańskich mediów, pozbawione możliwości organizacji referendum niepodległościowego w tym regionie. Trudności mają wynikać z zatrzymania 14 urzędników odpowiedzialnych za plebiscyt i przejęcia ważnych materiałów wyborczych. Hiszpańska policja oraz Gwardia Cywilna wkroczyły do kilku budynków autonomicznego rządu Katalonii w Barcelonie z nakazem przejęcia materiałów służących zaplanowanemu na 1 października referendum niepodległościowemu.

Władze Katalonii zostały, zdaniem hiszpańskich mediów, pozbawione możliwości organizacji referendum niepodległościowego w tym regionie. Trudności mają wynikać z zatrzymania 14 urzędników odpowiedzialnych za plebiscyt i przejęcia ważnych materiałów wyborczych. Hiszpańska policja oraz Gwardia Cywilna wkroczyły do kilku budynków autonomicznego rządu Katalonii w Barcelonie z nakazem przejęcia materiałów służących zaplanowanemu na 1 października referendum niepodległościowemu.
Katalończycy protestują przeciwko działaniom policji i służb obywatelskich /TONI ALBIR /PAP/EPA

Większość hiszpańskich mediów twierdzi, że władze Katalonii po środowych zatrzymaniach osób kluczowych dla referendum niepodległościowego nie mają szans na organizację plebiscytu. Wskazują, że według informacji policji w ostatnich dniach funkcjonariusze skonfiskowali aż 80 proc. dokumentów związanych z plebiscytem, które miał wysłać kataloński rząd Carlesa Puigdemonta do członków komisji wyborczych.

Rząd Puigdemonta nie ma już warunków logistycznych do organizacji referendum niepodległościowego - ocenili komentatorzy telewizji TVE24.

Wcześniej hiszpańska Straż Obywatelska weszła do kilku budynków katalońskiej administracji w Barcelonie. Funkcjonariusze Guardia Civil poszukiwali dokumentów powiązanych z referendum niepodległościowym, które zostało zablokowane przez rząd Hiszpanii.

Członkowie gwardii weszli m.in. do budynków resortu finansów i spraw zagranicznych, a także do siedziby administracji prezydenta Katalonii. Zatrzymano również 12 urzędników katalońskich, w tym wiceszefa regionu Josepa Marię Jove. 

Prezes Katalońskiego Zgromadzenia Narodowego Jordi Sanchez ostrzega przed ewentualną eskalacją przemocy i apeluje do pokojowych demonstracji. Nadszedł czas, musimy pokojowo się przeciwstawić. Wyjdźmy i brońmy naszych instytucji - napisał na Twitterze. Z kolei szef katalońskiego oddziału lewicowej partii Podemox Xavier Domenech wezwał do zmobilizowania sił do ochrony praw i suwerenności Katalonii. Według niego zatrzymania "przekroczyły wszelkie granice". 

Działania Hiszpanów wiążą się z planami katalońskich polityków, którzy chcą 1 października przeprowadzić referendum w sprawie niepodległości Katalonii. Rząd w Madrycie uznał plebiscyt za nielegalny. Administracja konserwatywnego Mariano Rajoya wydał polecenie ambasadorom Hiszpanii, by częściej udzielali wywiadów zagranicznych mediom i tłumaczyli stanowisko Madrytu ws. referendum. 

Wcześniej gwardia przeprowadziła rewizję w budynkach firm kurierskich i agencji reklamowych. Według policji przejęto tysiące dokumentów związanych z referendum, a także plakaty i inne druki wyborcze przygotowane w związku z plebiscytem.

We wtorek przesłuchano trzech burmistrzów niewielkich katalońskich miast w związku z plebiscytem. Prokuratorzy prowadzą także dochodzenie ws. ponad 700 innych szefów niewielkich społeczności. Według śledczych mogą być oni powiązani z nielegalnym referendum.

Hiszpański rząd wcześniej przejął kontrolę nad finansami Katalonii, by zapobiec wykorzystywaniu publicznych pieniędzy do organizacji referendum.

W Katalonii żyje ok. 7,5 miliona ludzi. Sondaże przewidują, że ponad 70 proc. Katalończyków chce wypowiedzieć się w referendum na temat niepodległości. Według czerwcowej ankiety 41 proc. mieszkańców popiera dążenia regionu niepodległości, a 49 proc. jest przeciwnych.

(az)