Wciąż pojawiają się analizy globalnych konsekwencji zamachów w Stanach Zjednoczonych. Szczególnie ucierpiały światowe rynki finansowe. Wprawdzie w weekend giełdy odpoczywają, ale finansiści nie przestają drapać się w głowy. Analitycy z brytyjskiego dziennika "Financial Times" zgodni są co do jednego: od czasu kryzysu paliwowego w latach 70. nie zaobserwowano tak histerycznych przemieszczeń akcji na giełdzie.

Samobójcze ataki na Nowy Jork i Waszyngton zapoczątkowały reakcję łańcuchową. W samym tylko Londynie wskaźnik najpotężniejszych inwestorów w pewnym momencie spadł o 800 punktów. Oznaczało to uszczuplenie wartości czołowych akcji o 10 procent. Zdaniem strategów panikę na giełdzie wywołały wypadki nie mające nic wspólnego z finansami. Teoretycznie więc rozpoczęcie interwencji zbrojnej w Afganistanie mogłoby zatamować masową sprzedaż akcji. Najbardziej na skutek obecnego kryzysu ucierpiały linie lotnicze, najmniej koncerny zbrojeniowe. Linie British Airways np. zapowiedziały likwidację 7 tysięcy miejsc pracy i ograniczenie rejsów o 10 procent. Wczoraj ewakuowano także budynek londyńskiej giełdy. Nie przerwano jednak prowadzonych tam transakcji finansowych, bowiem te dokonują się elektronicznie.

14:30