FBI wprawdzie przyznaje się do błędów, ale jednocześnie usprawiedliwia się wojną z terroryzmem. To reakcja na raport amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości, w którym zarzucono FBI poważne nadużycia w gromadzeniu danych o obywatelach.

To ja jestem winny – oświadczył dyrektor FBI Robert Mueller - winny tego, że biuro nie miało lub nie stosowało się do wewnętrznych regulacji związanych z gromadzeniem danych osobowych bez sądowego nakazu. Jednocześnie szef Federalnego Biura Śledczego zapewnił także, że FBI podjęło już decyzje, by nadużycia ukrócić.

Federalne Biuro Śledcze – jak wynika z raportu – bardzo przyzwyczaiło się do tzw. Patriot Act, uchwalonego po 11 września prawa antyterrorystycznego i stosuje je stanowczo za często.

W 2005 roku FBI ponad 9 tys. razy, bez sądowego nakazu, żądało np. firm telekomunikacyjnych czy banków – natychmiastowego ujawnienia wszelkich danych osób, choćby teoretycznie powiązanych z organizacjami terrorystycznymi. Co więcej, w swoich raportach FBI zaniżało liczbę takich nakazów o ponad 20 procent.

Patriot Act, czyli prawo antyterrorystyczne zostało ustanowione 26 października 2001 po zamachu na World Trade Center. Według ustawy, wolno przetrzymywać przez nieokreślony czas obywateli nieamerykańskich, którzy zostaną uznani za zagrożenie dla narodowego bezpieczeństwa. Rząd nie jest zobowiązany do ogłoszenia takiego aresztu ani też jego usprawiedliwiania. Prawo znowelizowano w marcu 2006 roku.

Prawo to było i jest silnie krytykowane. Zwolennicy argumentują jednak, że zamachy mogą kosztować życie dziesiątek tysięcy ludzi, wobec czego czekanie na ruch terrorystów byłoby śmiertelną pomyłką. Przyznają, że istnieje możliwość nadużycia Aktu Patriotycznego, lecz zarazem zauważają, że jednym z podstawowych praw człowieka jest wolność od strachu.