Firma, która dzierżawiła magazyny we Vrběticach, gdzie w 2014 roku doszło do eksplozji, twierdzi że przechowywana tam broń zaginęła i mogła trafić na czarny rynek - informuje dziennik "Mladá fronta Dnes". Wcześniej władze czeskie informowały, że według ustaleń służb do wybuchu, w których zginęły dwie osoby, przyczynili się rosyjscy szpiedzy.

Grupa Imex dzierżawiła magazyny we Vrběticach i przechowywała tam broń. W październiku 2014 roku jeden ze składów eksplodował. Zginęły wówczas dwie osoby. W kwietniu 2021 roku czeskie władze poinformowały, że do wybuchu przyczyniły się najprawdopodobniej rosyjskie służby, a dokładniej dwójka agentów odpowiedzialnych także za próbę zabójstwa Siergieja Skripala.

Grupa Imex przekazała mediom, że ich zdaniem w eksplozji nie mogła zostać zniszczona cała broń i amunicja. Od funkcjonariuszy otrzymali "osiem sztuk nieuszkodzonych granatników RPG". Dodatkowo oficjalnie na miejscu znaleziono uszkodzony arsenał, ale była to zaledwie niewielka część tego, co było tam według firmy przechowywane.

Właściciele twierdzą, że firma straciła około tysiąca granatników przeciwpancernych RPG-7, 800 karabinów automatycznych, 500 karabinów maszynowych, 100 pistoletów i inne wyposażenie. Imex uważa, że broń mogła zostać skradziona i trafić na czarny rynek, w związku z czym złożyła zawiadomienie. Szkody oszacowała na 100 milionów koron (17,7 mln zł).

"Mladá fronta Dnes" podaje, że broń trafiła do magazynu policyjnego. Nie można jednak dowiedzieć się, ile to dokładnie sztuk.