W pobliżu samochodu, którym podróżował ambasador Polski w Iraku Lech Stefaniak wybuchła mina-pułapka. W wyniku eksplozji nikt nie został ranny. Prowadzone śledztwo ma wyjaśnić, czy była to próba zamachu.

Do incydentu doszło wczoraj około południa. Ambasador Stefaniak i kilkoro towarzyszących mu osób jechało w konwoju z północy Iraku do Bagdadu. Około 30 kilometrów na południe od Kirkuku w pobliżu wybuchła mina przydrożna, która lekko uszkodziła dwa samochody, w tym samochód ambasadora - relacjonował rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Marcin Bosacki. Wyjaśnił, że konsekwencje eksplozji to pęknięcie szyby i małe zadrapania na karoserii. Podkreślił też, że polski konwój bez żadnych problemów kontynuował podróż i po dwóch godzinach bezpiecznie dojechał do ambasady. Co jest najważniejsze, nikomu nic się nie stało. Nie ma nawet żadnych skaleczeń - zaznaczył.

Irackie władze rozpoczęły już badanie wczorajszego incydentu. Mamy nadzieję na otrzymanie bardziej szczegółowych informacji w ciągu najbliższych dni - stwierdził Bosacki. Nie wiemy, czy to był zamach na ambasadora. Jest to możliwe, ale nie mamy takiej pewności - przyznał. Podkreślił, że trasa, którą jechał ambasador, była zatłoczona i celem ataku mogły być też inne samochody.

(MN)