Domek dla dzieci na drzewie to samowola budowlana, trzeba go rozebrać - uznały władze miasteczka Lavagna na północy Włoch, które poparł też sąd administracyjny. Według gminy obiekt został zbudowany bez pozwolenia, a nadaje się do zamieszkania. Prasa ocenia, że to przykład niebywałej biurokracji.

Dziennik "La Repubblica" wyjaśnił, że z machiną biurokratyczną zderzył się mieszkaniec miejscowości koło Genui, który w swoim ogrodzie zbudował na wysokim pniu palmy domek, aby mogły się w nim bawić jego dzieci z kolegami. Pomalował go pastelowymi farbami. 

Jednak inaczej konstrukcję tę opisali funkcjonariusze sił porządkowych, których oczom, jak wynika ze sporządzonego przez nich protokołu, ukazał się mały domek mieszkalny. 

"Konstrukcja składa się z dwóch poziomów. Na niższym jest mały balkonik na wysokości około dwóch metrów od ziemi, a na wyższym poziomie, dostępnym po drabince znajduje się zamknięte pomieszczenie o powierzchni około 4 metrów kwadratowych, wyposażone w trzy okna, stół, krzesła i instalację elektryczną" - zaznaczyli.

Sprawa domku dla dzieci trafiła do sądu administracyjnego regionu Liguria, który orzekł, że nie spełnia on kryteriów budowy w ogrodzie, niewymagającej zgody lokalnej gminy i że jest to pomieszczenie mieszkalne. A na taką budowę - stwierdzili sędziowie - trzeba mieć pozwolenie. Uznali, że jako przykład samowoli budowlanej konstrukcja ta musi zostać natychmiast rozebrana. 

Właściciel ogrodu, palmy oraz zbudowanego na niej domku odwołał się od decyzji rządu i zabiega o jej anulowanie.