Co najmniej 250 osób zginęło, a trzysta zostało rannych we wtorkowym zamachu na północnym zachodzie Iraku. Ataków dokonało jednocześnie czterech zamachowców-samobójców.

Trzy lub cztery cysterny samochodowe eksplodowały zaraz po sobie w mieście Kahtanija, 120 km na zachód od Mosulu. Celem ataku była dzielnica zamieszkana przez mniejszość wyznającą jazydyzm. Okolice Mosulu są największym skupiskiem jazydów.

Do zamachu nikt się nie przyznał, ale zdaniem policji przypomina on akcje organizowane przez Al-Kaidę w Iraku. Terroryści przegrupowują się na północy Iraku po tym, jak zostali wyparci z prowincji Anbar i Dijala.

Jazydzi to kurdyjscy i tureccy wyznawcy synkretycznej religii, łączącej elementy wierzeń indoirańskich, judaizmu, nestorianizmu i islamu. Wyznawcy jazydyzmu negują istnienie grzechu, diabła i piekła, oddają cześć aniołom.

Przez sunnitów jazydzi uznawani są za "niewiernych". Już w zeszłym tygodniu iracki odłam Al-Kaidy ostrzegał, że atak na jazydów jest nieunikniony, bo "sprzeciwiają się islamowi".

W ostatnim czasie coraz częściej dochodzi do zamachów na północy Iraku. I mogą się one jeszcze nasilić. Zgodnie z iracką konstytucją do końca roku w Kirkuku ma zostać przeprowadzone referendum, czy miasto - położone na gigantycznych złożach ropy - chce się przyłączyć do Irackiego Kurdystanu, czy też pozostać pod zwierzchnictwem Bagdadu.

Wtorkowy zamach jest najkrwawszym od listopada zeszłego roku, kiedy w serii ataków dokonanych w bagdadzkiej dzielnicy Miasto Sadra zginęło ponad 200 ludzi.