Rozpoczęły się manewry chińskiej armii wokół Tajwanu. Biorą w nich udział wszystkie rodzaje wojsk. Cel ćwiczeń - symulacja blokady wyspy i uderzenia na cele morskie i lądowe. Według Pekinu są one ostrzeżeniem dla tajwańskich "separatystów".

Dowództwo Wschodniego Teatru Działań, odpowiedzialne za rejon Cieśniny Tajwańskiej, poinformowało, że ćwiczenia koncentrują się na "blokowaniu kluczowych obszarów i szlaków morskich", a także na "atakowaniu celów morskich i lądowych". Rzecznik Dowództwa płk Shi Yi podkreślił, że działania te stanowią "uzasadnioną i konieczną akcję w celu ochrony suwerenności i jedności narodowej Chin".

Armia chińska opublikowała w mediach społecznościowych materiały graficzne, w tym film przedstawiające prezydenta Tajwanu Lai Ching-te jako "pasożyta". Pojawił się też plakat, na którym widać chińskie samoloty bojowe i okręty wokół wyspy, nad którą widnieje napis "zbliżamy się".

Władze w Tajpej potępiły ćwiczenia, uznając je za zagrożenie dla pokoju i stabilności w regionie. Ministerstwo obrony Tajwanu poinformowało o wysłaniu wojsk w celu monitorowania sytuacji i odpowiedniej reakcji.

Obecne ćwiczenia są największe od lutego.

W ubiegłym tygodniu amerykański dziennik "Wall Street Journal" zwracał uwagę, że armia chińska osiągnęła zdolność do blokady morskiej Tajwanu. Jednak z uwagi na fakt, że takie działanie byłoby aktem wojny, siły zbrojne Chin podjęłyby "kwarantannę" jako mniej eskalacyjną formę nacisku.

Komunistyczne władze w Pekinie twierdzą, że Tajwan jest częścią Chin, choć nigdy nie sprawowały kontroli nad tym terytorium. Przywódca ChRL Xi Jinping utrzymuje, że "zjednoczenie ojczyzny" jest nieuniknione i stanowi warunek "wielkiego odrodzenia narodu chińskiego". Nie wyklucza podjęcia w tym celu interwencji zbrojnej.