Departament Stanu USA jest zaniepokojony "wysokim poziomem aktywności" w Lob Nor, miejscu chińskich prób atomowych. Sugeruje, że Pekin mógł przeprowadzać tam nielegalne próby broni atomowej o niskiej mocy.

Takie stwierdzenia znalazły się w raporcie dotyczącym kontroli zbrojeń, o którym jako pierwszy napisał "Wall Street Journal". USA oskarżają Chiny o brak transparentności i blokowanie danych przesyłanych na potrzeby międzynarodowego nadzoru atomowego.

Waszyngton nie ma jednak bezpośrednich dowodów na to, że Pekin przeprowadzał testy bomb atomowych. Podobnie jak USA, Chiny nie ratyfikowały Traktatu o całkowitym zakazie prób z bronią jądrową, ale ogłosiły moratorium na eksplozje. Ratyfikacja nakładałaby na Pekin obowiązek dopuszczenia międzynarodowych inspekcji.

Pekin modernizuje swój arsenał nuklearny, podczas gdy Stany Zjednoczone przykuły się kajdankami do jednostronnej kontroli zbrojeń. Chiny udowodniły już, że nie potrafią z nami uczciwie współpracować - napisał na Twitterze republikański senator Tom Cotton w reakcji na doniesienia.



Chiny zaprzeczają

Chiny przestrzegają moratorium na testy jądrowe i zobowiązań międzynarodowych - zapewnił  rzecznik chińskiego MSZ Zhao Lijian. Amerykańska krytyka Chin jest całkowicie bezpodstawna, nie ma oparcia w faktach i nie jest warta odpierania - oświadczył Zhao na konferencji prasowej w Pekinie.

Chiny zawsze przyjmowały odpowiedzialną postawę i sumiennie wywiązywały się z międzynarodowych zobowiązań i złożonych obietnic - dodał chiński rzecznik.

Zarzuty dotyczące rzekomych testów jądrowych mogą dodatkowo pogorszyć relacje pomiędzy Chinami a USA, które są obecnie bardzo napięte między innymi w związku z pandemią koronawirusa - oceniają komentatorzy. Waszyngton twierdzi, że zaniedbania i brak przejrzystości chińskich władz przyczyniły się do rozwoju epidemii w chińskim mieście Wuhan w kryzys na skalę światową. Pekin zaprzecza.