Bundeswehra obawia się, że jej żołnierze mogą być inwigilowani za pomocą trojana Regin – pisze „Spiegel” w wydaniu online, powołując się na tajny okólnik, do którego dotarł, i wskazuje, że ten szpiegowski program może pochodzić od sojuszników.

Niemieckich żołnierzy na misjach zagranicznych ostrzeżono, że atakowane mogą być zarówno ich komputery służbowe, jak i prywatne. Szczególną ostrożność należy zachować, posługując się nośnikami pamięci USB. Nie wolno podłączać ich do prywatnych komputerów, jeśli przedtem z pamięci tych korzystało się np. w kawiarniach internetowych bądź dostało się je od kogoś w prezencie. Generalnie w niemieckich siłach zbrojnych obowiązuje zakaz korzystania z pamięci USB w komputerach służbowych, ale  - jak zauważa "Spiegel" - zwłaszcza na misjach zagranicznych istnieje duże ryzyko, że będzie on omijany.

Regin w Urzędzie Kanclerskim

Większość niemieckich żołnierzy na misjach w Afganistanie, Kosowie, Mali, Somalii czy w Iraku zabrała ze sobą prywatne notebooki, wykorzystując je do komunikowania się z rodzinami w kraju, ale także w celach służbowych, np. do sporządzania raportów. Żołnierze są potencjalnymi celami cyberszpiegostwa, ponieważ w ich komputerach może się znajdować wiele informacji, dotyczących taktycznych szczegółów misji zagranicznych, zdolności bojowej Bundeswehry itp.

O szpiegowskim trojanie Regin głośno było już w Niemczech pod koniec 2014 roku, kiedy znaleziono go w prywatnym komputerze jednego z pracowników Urzędu Kanclerskiego.

W okólniku Bundeswehry napisano, że Regin powstał na zlecenie  rządu któregoś z państw. "Spiegel" zwraca jednak uwagę, że w rządnie Niemiec praktycznie nikt nie ma wątpliwości, że tego trojana stworzył brytyjski wywiad elektroniczny GCHQ. Nie wyklucza się też, że za Reginem może stać Agencja Bezpieczeństwa Narodowego USA.

(ug)