Ulice w okolicy stacji metra Maelbeek w dzielnicy europejskiej, gdzie doszło rano do serii eksplozji, zostały zamknięte. Na ulicach Brukseli w wielu miejscach miasta słychać syreny pędzących samochodów policji i karetek. Widać płaczących ludzi. W wybuchach zginęło kilkanaście osób.

Ochrona głównego budynku Komisji Europejskiej nie została jednak wyraźnie wzmocniona. Poza kilkoma żołnierzami z długą bronią, którzy są na miejscu od miesięcy, we wtorek rano pojawił się jeden radiowóz policji. W Parlamencie Europejskim zdecydowano się zamknąć niektóre wejścia.

WYDARZENIA W BRUKSELI ŚLEDZIMY MINUTA PO MINUCIE


Stacja Maelbeek, gdzie doszło do eksplozji, położona jest 350 metrów od budynku Berlaymont, w którym urzędują wszyscy komisarze. Na razie KE nie zdecydowała się na ewakuację; zaleciła swoim pracownikom pozostanie w biurach lub domach.

Okoliczne kawiarnie i restauracje są zamknięte. Boję się. To, co się dzieje, to szaleństwo - mówi sprzedawczyni w sklepie ze zdrową żywnością tuż przy siedzibie KE. Na ulicach można spotkać płaczących obejmujących się ludzi. Policja nie dopuszcza jednak nikogo poza służbami ratunkowymi w bezpośrednie sąsiedztwo stacji metra.

Aktywność policji widać w innej części miasta, gdzie swoją siedzibę ma nadawca radiowo-telewizyjny RTBF. Świadkowie relacjonują, że do kompleksu tuż po godzinie 10 przyjechało kilka radiowozów.