Islamiści z Boko Haram dokonali w ciągu ostatnich 24 godzin ataków na wsie zabijając osoby podejrzewane o udział w spontanicznie organizowanych grupach samoobrony. Mieszkańcy wiosek próbują w ten sposób bronić się przed Boko Haram. Nigeria zabiega o pomoc w walce z terroryzmem.

W rezultacie ataków na wsie w położonym na północnym wschodzie Nigerii stanie Borno, zginęło - według świadków - ponad 30 osób.

Świadkowie zeznawali, że islamiści za każdym razem otaczali wioskę i zmuszali zamieszkałych w niej mężczyzn do zgromadzenia się na głównym placu. Następnie oskarżali ich o członkostwo w grupach samoobrony - mających chronić mieszkańców - i otwierali do nich ogień. Podpalali też sklepy i targowiska.

Według niektórych świadków, wieśniacy w kilku przypadkach usiłowali uzyskać pomoc wojska, informując żołnierzy o zagrożeniu atakiem, jednak bez rezultatu.

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy islamiści z Boko Haram nasilili ataki w ramach trwającej od pięciu lat kampanii mającej doprowadzić do wydzielenia państwa islamskiego w wieloetnicznej, wieloreligijnej Nigerii.

Prezydent Nigerii Goodluck Jonathan podczas miniszczytu afrykańskiego w Paryżu poświęconego Boko Haram, zwrócił uwagę, że członkowie tej organizacji "nie są już lokalnym zagrożeniem", lecz ugrupowaniem terrorystycznym, które można by określić mianem Al-Kaidy Afryki Zachodniej. Bez współpracy państw Afryki Zachodniej nie będziemy w stanie zdławić tych terrorystów - dodał.

W najbliższych dniach Jonathan zamierza udać się do RPA na naradę z przywódcami kilku państw afrykańskich, która ma być poświęcona zwalczaniu terroryzmu w Afryce.

Boko Haram od 2009 roku prowadzi zbrojną walkę o przekształcenie Nigerii, lub przynajmniej części jej terytorium, w muzułmańskie państwo wyznaniowe, w którym obowiązywałoby prawo szariatu. W ciągu pięciu lat rebelii zginęły tysiące osób.

(jad)