Organizatorzy niedzielnego maratonu w Nowym Jorku zapowiadają wprowadzenie zaostrzonych środków bezpieczeństwa. W imprezie, która miała roczną przerwę, pobiegnie około 48 tysięcy osób.

To reakcja na kwietniowy zamach podczas biegu na tym samym dystansie w Bostonie, gdy zginęło trzy osoby, a ponad sto zostało rannych.

W Nowym Jorku płetwonurkowie będą sprawdzać, czy pod mostami nie ma ukrytych ładunków wybuchowych, nadzór nad strefą powietrzną sprawować będą policyjne helikoptery.

Na trasie są już setki policjantów. Wszystko jest dokładnie sprawdzane. Do wielu miejsc już teraz dostępu nie mają osoby postronne.

Po zamachach w Bostonie policja nowojorska zakupiła dodatkowo 100 kamer, dzięki którym będzie mogła jeszcze lepiej monitorować to, co dzieje się w czasie maratonu.  Po raz pierwszy w historii linia mety została ogrodzona. Utworzono kilka stref. Każdy, kto będzie chciał się tam znaleźć przejdzie kontrolę podobną do tych na lotniskach.

Szczegółowo kontrolowani będą także uczestnicy. Ich torby będą

sprawdzane przed rozpoczęciem rywalizacji, a oni sami nie mogą mieć

ubrań z dużymi kieszeniami, plecaków ani masek.

Maraton wraca na ulice Nowego Jorku po roku przerwy - ubiegłoroczny został odwołany z powodu zniszczeń spowodowanych przez huragan Sandy (zginęło wówczas 38 osób, a straty materialne wyceniono na ponad 20 mld dolarów). Zwycięzcy otrzymają czeki na 100 tys. dol.

Impreza zaliczana jest do World Marathon Majors (WMM), czyli cyklu sześciu największych na świecie biegów na dystansie 42 km 195 m. Zwycięzcy klasyfikacji generalnej wśród kobiet i mężczyzn otrzymają po pół miliona dolarów. Cykl zakończy przyszłoroczny maraton w Tokio.
(abs)