Gorąco było dziś Londynie podczas przesłuchania Tony'ego Blaira. Były premier zeznawał przed komisją ds. afery posłuchowej. W pewnym momencie jego wypowiedź przerwał antywojenny protest.

Ten człowiek powinien być aresztowany za zbrodnie wojenne - krzyknął mężczyzna, który wdarł się do sali przesłuchań. Zanim został usunięty z pomieszczenia, wykrzyczał listę oskarżeń przeciwko byłemu premierowi. Zasugerował m.in., że czerpał on z wojny w Iraku korzyści finansowe.

Wyraźnie zakłopotany Tony Blair zaprzeczył zarzutom demonstranta. Gdy przewodniczący komisji zauważył, że nie musi tego robić, były premier powiedział, że zna media na tyle, iż wie, że ten incydent będzie najczęściej powtarzanym fragmentem dzisiejszego przesłuchania.

W swoich wyjaśnieniach Blair przyznał, że nigdy nie szedł na konfrontację z mediami, ponieważ był świadom ich potęgi i chciał sobie oszczędzić długiego i politycznie szkodliwego konfliktu. Dlatego - jak sam to określił - starał się sterować mediami. Były premier zaprzeczył plotkom o porozumieniu, jakie rzekomo miał zawrzeć z koncernem Ruperta Murdocha. Stwierdził, że nie obiecał biznesmenowi pomocy w zdominowaniu brytyjskiego rynku medialnego w zamian za polityczne poparcie.

Skandal, który wstrząsnął Zjednoczonym Królestwem

Afera podsłuchowa wyszła na jaw dzięki dociekliwości dziennika "Guardian". Latem 2011 roku ujawnił on, że w 2002 roku haker "News of the World" włamał się do poczty głosowej 13-letniej ofiary zabójstwa Milly Dowler, kasując w niej stare wiadomości, by zrobić miejsce dla nowych. Praktyki te wyszły na jaw w trakcie procesu zabójcy. Przed ujawnieniem podsłuchu w telefonie Milly Dowler sądzono, że afera ograniczała się do stosunkowo wąskiego grona celebrytów. Niektórzy w zamian za milczenie przyjęli od News International wysokie odszkodowania. Obecnie wiadomo, że podsłuchiwanych było około 5 tys. osób z różnych środowisk.