Ponad 1000 katalońskich separatystów protestowało w poniedziałek na ulicach Barcelony przeciwko wizycie króla Hiszpanii Filipa VI w tym mieście. Część protestujących próbowała zablokować wejście dla uczestników ceremonii, na którą przybył monarcha.

Protesty rozpoczęły się przed południem w centrum miasta, gdzie zwolennicy secesji Katalonii od Hiszpanii, zablokowali kilka ulic. Późnym popołudniem manifestanci zatarasowali aleję Diagonal, jedną z głównych arterii stolicy regionu.
Na dwie godziny przed wieczorną ceremonią wręczenia nagród Fundacji Księżniczki Gerony, na którą przybył król Filip VI z małżonką i córkami, separatyści rozpoczęli blokadę wejścia do Palau de Congressos, miejsca organizacji poniedziałkowej uroczystości. Interweniowała policja.

Przed budynkiem barcelońskiego centrum kongresowego separatyści skandowali hasła popierające secesję Katalonii i wznosili antymonarchistyczne okrzyki. Na niektórych z transparentów widniały hasła: "Nie mamy króla" oraz "Gilotyna dla satrapów".

Wśród manifestantów pojawiło się kilku deputowanych katalońskiego parlamentu z ugrupowań separatystycznych, Republikańskiej Lewicy Katalonii (ERC), a także bloku Razem dla Katalonii (JxCat). Jednym z protestujących był Ernest Maragall, odpowiedzialny między majem a listopadem 2018 r. za sprawy zewnętrzne w regionalnym gabinecie Quima Torry.

Późnym wieczorem w centrum Barcelony odbędzie się manifestacja poparcia dla króla Filipa VI. W wydarzeniu mają wziąć udział m.in. deputowani centroprawicowej Partii Ludowej (PP).

Mnóstwo policjantów na ulicach

W poniedziałek hiszpańskie media poinformowały, że choć MSW w Madrycie unika podania liczby policjantów obecnych w poniedziałek w Katalonii, to szacuje się, że jest ona najwyższa od czasu nielegalnego referendum niepodległościowego w 2017 r. w regionie.

Wydawany w Katalonii dziennik “El Periodico" ujawnił, że nad bezpieczeństwem poniedziałkowej ceremonii czuwało kilka policyjnych formacji, w tym ponad 1100 funkcjonariuszy z oddziałów antyterrorystycznych.