Brytyjska armia prowadzi dochodzenie w sprawie ataku hakerów na jej oficjalne konta na Twitterze i w serwisie YouTube. Wojskowy wywiad sił zbrojnych jej królewskiej mości ma powody, by rumienić się ze wstydu.

Bezpieczeństwo - w tym cybernetyczne - jest ważnym elementem polityki obronnej Wielkiej Brytanii. Tymczasem oficjalne konta brytyjskiej armii zaatakowane zostały przez hakerów. Umieszczono na nich reklamę kryptowaluty i niewymienialnych cyfrowych tokenów, którymi można handlować w cyberprzestrzeni.

Internautów pragnących zasięgnąć informacji o brytyjskiej armii powitało zdjęcie małpki w kapturze, która uprawiała ten marketing. Nie przypominała w żaden sposób umundurowanych dowódców pojawiających się na Twitterze i w serwisie YouTube.

Podobny atak hakerzy przypuścili na konta Billa Gatesa, Baracka Obamy i obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Joe Bidena. Brytyjska armia nie jest zatem w tym zakresie osamotniona, ale jej zabezpieczania informatyczne powinny być lepsze.

Gdzie są winni?

Wątpliwe, że byli to rosyjscy hakerzy - choć nie można tego całkowicie wykluczyć. Jeśli komuś udało się złamać istniejące zabezpieczania, to po pierwsze jest to możliwe, po drugie następnym razem może to być coś znacznie bardziej niebezpieczniejszego niż małpa w kapturze promująca kryptowalutę.

Oczywiście ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo w wojskowej cyberprzestrzeni rumienią się ze wstydu - to dla nich duża kompromitacja. Tym bardziej, że w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę waga takiego bezpieczeństwa wielokrotnie podkreślana była w wypowiedziach dowódców - to w obecnych czasach nie mniej ważne od obrony przeciwlotniczej, czy utrzymywania w stałej gotowości podwodnej floty nuklearnej.

Wszystkie te elementy obrony polegają na niezwykle ważnych systemach informatycznych. Zaburzenie ich działania byłoby obniżeniem poziomu obronności.

Obosieczny miecz

W granicach tego dziwnego równoległego świata kolekcjonerów dochodzi do włamań i oszustw. Niewymienialne cyfrowe tokeny bywają bardzo wartościowe, ale jeśli ich właściciele - jak każdy użytkownik internetu - niefrasobliwie klikają na podejrzane linki, mogą być kłopoty.

Niedawno doszło do takiego włamania do kolekcji Bored Ape Yacht Club - jednej w najsłynniejszych w wirtualnym świecie sztuki. Hakerzy wykradli tokeny wartości setek tysięcy funtów. Można ich porównać do włamywaczy w maseczka na twarzach, którzy pod osłoną nocy plądrują banki i galerie - z tym, że robią to znad klawiatury komputera.

To jeszcze jedna okazja, by przypomnieć, żeby nie klikać na podejrzenie wyglądające linki. Zawsze lepiej zastanowić się dwa razy niż cierpieć i to wcale nie cyfrowo.

Opracowanie: