Co najmniej 27 osób zginęło, a 29 zostało rannych w piątek w zamachu w stolicy Afganistanu, Kabulu - poinformowało afgańskie ministerstwo zdrowia. Wcześniejszy bilans mówił o dwóch ofiarach śmiertelnych i 18 rannych. Obrażeń nie odniósł premier Abdullah Abdullah, który był na miejscu zdarzenia.

Do ataku doszło na ceremonii upamiętniającej 20. rocznicę śmierci przywódcy szyickiej mniejszości w Afganistanie Abdula Alego Mazariego. Według agencji EFE, podczas jednego z przemówień nieznani sprawcy, którzy ukrywali się w budynku nieopodal, otworzyli ogień w kierunku tłumu.

Rzecznik premiera Abdullaha Abdullaha Fraidun Kwazun poinformował, że atak rozpoczął się od wybuchu. Widocznie w pobliżu uderzyła rakieta - powiedział rzecznik w rozmowie z agencją Reutera.

Choć w miejscu ataku obecni byli politycy wysokiego szczebla wraz z szefem rządu na czele, żaden z nich nie ucierpiał. Według resortu zdrowia 27 osób zginęło, a 29 zostało rannych.

Afgański prezydent Aszraf Ghani ocenił na Twitterze, że zamach był "zbrodnią przeciwko ludzkości i przeciwko jedności Afganistanu". Jak dotąd tożsamość sprawców jest nieznana. Jak pisze AFP, do zamachu nie przyznają się talibowie. Do ataku doszło niecały tydzień po podpisaniu porozumienia USA z Talibanem.

AFP sugeruje, że za zamachem mogli stać dżihadyści z Państwa Islamskiego. Odkąd organizacja pojawiła się w Afganistanie, liczba ataków przeciwko mniejszości szyickiej znacznie się powiększyła. ISIS przyznało się do podobnego zamachu przeprowadzonego rok temu, podczas takich uroczystości jak w piątek.