W szpitalu MSWiA w Białymstoku zmarł 64-letni wicekonsul z Grodna na Białorusi Ryszard Badoń-Lehr. Dyplomata trafił tam blisko dwa tygodnie temu w bardzo ciężkim stanie. Podejrzewa się, że wicekonsul mógł zostać pobity.

Dyplomata do szpitala trafił z krwiakiem śródczaszkowym. Mimo szybko przeprowadzonej operacji, nie odzyskał przytomności. Sprawę okoliczności, w jakich Ryszard Badoń-Lehr doznał obrażeń, bada białostocka prokuratura.

Resort dyplomacji na razie nie zamierza wkraczać w tę sprawę. Ministerstwo trzyma się swojej pierwotnej wersji – że powodem hospitalizacji, a teraz śmierci konsula nie było „działanie osób trzecich”. Z informacji, które mamy wynika, że przyczyną zgonu były komplikacje w wyniku udaru mózgu - mówi Justyna Lewańska z resortu. Czekamy na decyzję i ostateczny werdykt prokuratury - dodaje.

Udar mózgu – jak podkreśla Lewańska – potwierdzili białoruscy lekarze oraz świadkowie, którzy odnaleźli wicekonsula w jego mieszkaniu w Grodnie. Dopiero po przewiezieniu wicekonsula do polskiego szpitala, nasi lekarze powiadomili organa ścigania, że dyplomata mógł zostać pobity.

Dodajmy, że jeszcze dziś ma zostać przeprowadzona sekcja zwłok. Wcześniej biegli nie byli w stanie stwierdzić, czy Badoń-Lehr został pobity, czy upadł. Posłuchaj relacji reportera RMF Piotra Sadzińskiego: