Ujęto podejrzanego, który miał wysłać wybuchową paczkę w Siecieborzycach w Lubuskiem - poinformowała prokuratura w Zielonej Górze. To były partner kobiety, która odebrała przesyłkę. Do wybuchu doszło 19 grudnia 2022 roku. Ciężko ranna 31-latka dopiero wczoraj opuściła szpital. W wybuchu poszkodowane zostały również jej dzieci: 7-letnia córka i 3-letni syn. 34-letni Błażej K. usłyszał zarzuty usiłowania zabójstwa pięciu osób z użyciem materiałów wybuchowych. Nie przyznaje się do winy.

Zatrzymano 34-letniego mężczyznę podejrzanego o usiłowanie zabójstwa pięciu osób z użyciem materiałów wybuchowych. To on miał wysłać wybuchową paczkę do mieszkającej w Siecieborzycach w Lubuskiem kobiety.

31-latka wniosła zostawioną przed drzwiami paczkę do domu i próbowała otworzyć. Wtedy doszło do silnej eksplozji.

W wyniku wybuchu kobieta oraz jej dwójka dzieci (3-letni synek oraz 7-letnia córeczka) doznali licznych wielonarządowych obrażeń ciała.

Już 28 grudnia 2022 roku Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze postawiła mężczyźnie zarzuty. Natomiast w styczniu tego roku sąd tymczasowo aresztował mężczyznę, a prokuratura zarządziła poszukiwania listem gończym. 

Wszystko to objęte było ścisłą tajemnicą.

Zatrzymany 34-latek – co o nim wiemy

Zatrzymany mężczyzna to były partner pokrzywdzonej 31-latki i ojciec 3-letniego chłopca, który również ucierpiał w wybuchu. Został zatrzymany 16 stycznia w okolicach Zgorzelca podczas powrotu do Polski z Niemiec, gdzie na co dzień pracuje jako kierowca.

34-latek jechał audi. Gdy wysiadł z samochodu, został skuty w kajdanki, a policyjny saper sprawdził pojazd, którym się poruszał. Przeszukano jego mieszkanie. Tam śledczy znaleźli wiele śladów i dowodów potwierdzających, że to on skonstruował bombę i doprowadził do tego, że eksplozja w Siecieborzycach miała miejsce.

Mężczyzna podczas zatrzymania był całkowicie zaskoczony. Był przekonany o tym, że śledczy nie dysponują absolutnie żadnym materiałem dowodowym w tej sprawie - mówił rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Gorzowie Wielkopolskim podinspektor Marcin Maludy.

Na konferencji prasowej rzeczniczka zielonogórskiej prokuratury, Ewa Antonowicz poinformowała, że 34-latek nie przyznał się do winy. Mężczyzna zasłania się tym, że w wybuchu ucierpiało jego dziecko i nie mógłby go skrzywdzić. Jednak bliscy pokrzywdzonych po wybuchu powiedzieli, że mężczyzna nie kontaktował się z rodziną, by zapytać, co się stało, czy w jakim stanie jest jego była partnerka oraz syn. Ważne dla sprawy miały być też zeznania samej poszkodowanej.

Pewne jest natomiast to, że podrzuconą bombę skonstruowała osoba, która znała się na materiałach wybuchowych, a Błażej K. miał wojskową przeszłość. Był w grupie pirotechnicznej, co automatycznie nasuwa myśl o tym, że mógł skonstruować bombę. 

To był ładunek skonstruowany samodzielnie. Osoba, która go zrobiła, miała wiedzę techniczną - mówiła Antonowicz.

Okazuje się, że 34-latek był znany organom ścigania. Już wcześniej znęcał fizycznie i psychicznie się nad kobietą. Robił awantury, poniżał, wyzywał, ograniczał kontakty z rodziną i znajomymi oraz uzależnił finansowo. 

Byli partnerzy kłócili się o opiekę nad wspólnym dzieckiem - 3-letnim synkiem.

Mężczyzna został aresztowany. Grozi mu dożywocie.

Wybuchowa przesyłka w Lubuskiem

Do wybuchu doszło 19 grudnia zeszłego roku. 

Najcięższe obrażenia odniosła 31-letnia kobieta. W jej ciało wbiło się wiele metalowych odłamków. Kobieta była operowana przez 8 godzin, lekarze amputowali jej dłoń. Wczoraj opuściła szpital.

Poważną operację przeszła również jej 7-letnia córka. Dziewczynka trafiła do szpitala z otwartymi złamaniami prawej ręki oraz wieloma ranami od odłamków. 

3-letni synek przeszedł zabieg usunięcia wielu odłamków, które poraniły mu plecy.

31-letnia kobieta - po rozstaniu z partnerem - samotnie wychowuje dwoje dzieci. Z zawodu jest nauczycielem wychowania przedszkolnego dla dzieci ze spektrum autyzmu, pracuje w ośrodku w Żaganiu. W dniu wybuchu szykowała się do pracy.

Paczkę znalazła przed domem. Była wielkości 20 cm na 20 cm w kształcie kuferka do kosmetyków. Otworzyła ją w kuchni na meblach. Wtedy nastąpił wybuch - relacjonował pod koniec grudnia szwagier kobiety.