Strzykawki zabrudzone resztkami owadów i niezidentyfikowanym czarnym pyłem trafiły do 150 odbiorców w Polsce – napisał „Dziennik” na swoich stronach internetowych. Według prokuratury, zanieczyszczone strzykawki trafiły tylko do szpitala w Radomiu.

Prokuratura prowadzi postępowanie w tej sprawie - powiedziała RMF FM rzeczniczka radomskiej prokuratury Małgorzata Chrabąszcz.

Prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie sprowadzenia niebezpieczeństwa utraty życia bądź zdrowia wielu pacjentów poprzez wprowadzenie zanieczyszczonych strzykawek. Miało to mieć miejsce w okresie od 11 września do 8 grudnia ubiegłego roku. Właśnie we wrześniu szpital radomski zakupił partię strzykawek, które się okazały, a przynajmniej jedna z nich, zanieczyszczone - powiedziała RMF FM Chrabąszcz.

W Radomiu groźne dla zdrowia strzykawki wykryto już w grudniu ubiegłego roku, ale nie poinformowano o tym ani nadzoru farmaceutycznego, ani Ministerstwa Zdrowia. Seria tych strzykawek jest wycofana, co nie zmienia postaci rzeczy, że o fakcie dowiedzieliśmy się ze znacznym opóźnieniem - powiedział wiceminister zdrowia Bolesław Piecha. Dodał, że jest niedobrze, jeżeli pracownicy szpitala, którzy to zauważyli, nie informują określonych władz.

Ministerstwo Zdrowia nie wiedziało o tej sprawie. Dlaczego? Wszystkiemu winne są przepisy, a właściwe ich brak. Nadal bowiem nie ma jasno określonej procedury, co w takim przypadku należy zrobić, kogo i w jakiej kolejności poinformować.

Ustawa, która reguluje tą kwestię jest co prawda gotowa, ale nadal leży w Sejmie. Okazuje się więc, że ten niezbędny wręcz dokument podzielił los wielu innych ważnych projektów, które zwyczajnie zalegają na sejmowych półkach.

Jak na informacje o podejrzanej serii strzykawek zareagowali poznańscy lekarze? Sprawdzał to reporter RMF FM Łukasz Wysocki: