Kanclerz Gerhard Schroeder powiedział, iż "Niemcy nie wysuwają żadnych roszczeń terytorialnych wobec państw sąsiednich".

"Niemcy nie zamierzają obciążać stosunków z tymi państwami kwestiami politycznymi i prawnymi z przeszłości" - oświadczył Schroeder wczoraj w Berlinie w czasie centralnych uroczystości z okazji "Dnia stron ojczystych". Według kanclerza Prusy Wschodnie, Śląsk, Królewiec, Szczecin, Wrocław i Sudety należą do historycznej i kulturalnej spuścizny Niemiec, ale nie do niemieckiego państwa. "Te tereny są z punktu widzenia prawa międzynarodowego niepodważalnie polskim, czeskim lub rosyjskim terytorium państwowym" - powiedział.

Schroeder to pierwszy szef rządu, który przemawiał na najważniejszej imprezie Wypędzonych. Słowom o rezygnacji z roszczeń terytorialnych towarzyszyły gwizdy i pomruki zgromadzonych osób. Z niechęcią powitali także jego oświadczenie, iż rząd nie poprze planów budowy w Berlinie Centrum Przeciwko Wypędzeniom. Zdaniem Schroedera istnieje już wiele instytucji, które zajmują się problemami wypędzonych.

Wcześniej, w wystąpieniu z okazji 50. rocznicy podpisania Karty Wypędzonych w Stuttgarcie, Schroeder podkreślał, że 55 lat po zakończeniu wojny wszelkie granice w Europie są nienaruszalne. Usprawiedliwiał jednak wypędzonych, że nie powinno się ich obwiniać za chęć powrotu tam, gdzie była ich mała ojczyzna. "W jednoczącej się Europie na pewno nie zatarte zostaną wartości kulturowe poszczególnych narodów" - zapewniał kanclerz. "Po wejściu krajów Europy Środkowo-Wschodniej do Unii Europejskiej dzieci pokolenia wypędzonych Niemców powinny mieć prawo do osiedlenia się tam, gdzie mieszkali ich rodzice" - dodał Schroeder.

Władze Związku Wypędzonych uważają, że teraz na przełomie wieków to właśnie niemieccy żołnierze mogą pokazać światu, że pomagają mieszkańcom spustoszonych Bałkanów wrócić do swoich domów, z których niedawno zostali wyrzuceni.

09:30