Operator dźwigu, który przewrócił się wczoraj na krajową "jedynkę" w Otłoczynie w Kujawsko-Pomorskiem, był trzeźwy. Ramię maszyny zatarasowało przejazd ruchliwą trasą na osiem godzin. W sprawie tego wypadku toczy się śledztwo pod nadzorem prokuratury.

Śledczy z Aleksandrowa Kujawskiego podkreślają, że w wypadku całe szczęście nikt nie ucierpiał, więc operatorowi dźwigu prawdopodobnie nie grozi sprawa karna.

Ponadto dźwig stracił równowagę, gdy pękła jedna z czterech betonowych podstaw, na których go rozstawiono. A tego operator maszyny nie mógł przewidzieć.

Jeśli okaże się, że właśnie to w głównej mierze zadecydowało o przewróceniu się dźwigu, obejdzie się bez zarzutów. Cała sprawa zostanie wówczas uznana za nieszczęśliwy wypadek.

Kilka godzin utrudnień

60-tonowy dźwig przewrócił się na placu budowy autostrady A1. Jego ramię zatarasowało całą szerokość drogi w okolicach Otłoczyna. Na szczęście, nikomu nic się nie stało. Na "jedynce" przez kilka godzin tworzyły się ogromne korki. Zator w kierunku Włocławka zaczynał się już w Toruniu.

Utrudnienia na "jedynce" trwały aż do wieczora. Podnoszenie dźwigu trwało kilka godzin. Tak długo, bo popękane ramię trzeba najpierw rozmontować.