14-letni chłopiec zagłodzony na śmierć przez własnych rodziców; rodzinny dom dziecka, w którym opiekunowie znęcali się nad swoimi wychowankami - te dwie bulwersujące sprawy spowodowały, że wrocławski MOPS znalazł się pod lupą prokuratora.

Prokuratura nie wyklucza, że obu tragedii można by było uniknąć, gdyby pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej dołożyli większych starań.

I dla nas to był stres i szok - tłumaczą się szefowie ośrodka pomocy. Dodają, że dołażą wszelkich starań, by na przyszłość uniknąć podobnych tragedii.

Sytuację mają m.in. uzdrowić specjalne szkolenia dla pracowników socjalnych; po nich mają być bardziej wyczuleni na wszelkie nieprawidłowości w rodzinach, którymi się opiekują. Pracownicy mają być wrażliwi, ale i podejrzliwi. Tak by nie dać się zwodzić zapewnieniom, że wszystko jest w należytym porządku, podczas gdy jest odwrotnie.

Pracownicy socjalni, którzy na co dzień kontrolują rodziny będące pod ich opieką, nie chcieli komentować tego co, dzieje się teraz w ich ośrodku - twierdza, że na wiele spraw nie mają wpływu. Teraz, gdy bulwersujące historie wyszły na jaw – dodają, że czują się zaszczuci i sami korzystają z pomocy psychologa.