​Stołeczna policja przesłuchała Włochów dotkliwie pobitych po wyjściu z klubu w centrum Warszawy. Do zdarzenia doszło w nocy z piątku na sobotę. Trzy osoby z poważnymi obrażeniami trafiły do szpitala.

Dwóch pobitych Włochów jest już po badaniach i zabiegach. Szpital opuścili wczoraj.

Najciężej ranny młody mężczyzna - z urazem głowy i poważnym uszkodzeniem oka - ma przejść operację we Włoszech. Na to miała nalegać rodzina, która przyjechała po niego do Warszawy. Lekarze mieli wyrazić zgodę na transport, który jest właśnie organizowany. Włosi mają wrócić do swojego kraju dziś. 

Do zdarzenia doszło w nocy z piątku na sobotę przed jednym z klubów w Warszawie przy ulicy Mazowieckiej. 

Z zeznań obcokrajowców wynika, że zostali napadnięci po wyjściu z jednego z klubów. Agresorzy mieli być m.in. uzbrojeni w kastety. To na razie jedyna relacja, dlatego śledztwo jest prowadzone w sprawie pobicia. 

Inne światło na sprawę mają jednak rzucać nagrania z monitoringu z ulicy Mazowieckiej. Według rzecznika stołecznej policji Sylwestra Marczaka - nagranie może sugerować, że doszło nie do napaści i pobicia, a do bójki dwóch zwaśnionych grup. Dlatego policja liczy na zeznania dwóch młodych kobiet, które były na miejscu zdarzenia. Prawdopodobnie najpierw rozmawiały z grupą Włochów, a potem były bezpośrednimi świadkami pobicia - na filmie z monitoringu widać, że przyglądają się awanturze.

Kluczowe nagrania z monitoringu

Niewykluczone, że jeszcze dziś warszawska policja opublikuje nagranie z monitoringu z miejsca pobicia.

Włoska prasa informuje, powołując się na świadków, że napastnicy mieli polować na Włochów, ale pobili nie tę grupę, której szukali. Polska policja na razie wyklucza, że chodziło o jakiś zatarg na tle narodowościowym. Zdaniem funkcjonariuszy sprzeczka była ciągiem dalszym zatargu z klubu, w którym bawili się Włosi.

Na razie policjantom udało się ustalić, że w pobiciu Włochów brało udział od 6 do 8 osób, choć - jak przekonywał rzecznik stołecznej policji - obie strony można uznać za atakujące i broniące się.