Własny krawiec, wejściówki na siłownię, prywatny lekarz i makijażysta. To wszystko czeka Małgorzatę Sadurską, obecną szefową kancelarii prezydenta, gdy wejdzie do zarządu PZU. Oczywiście oprócz nawet 90 tysięcy pensji miesięcznie.

Własny krawiec, wejściówki na siłownię, prywatny lekarz i makijażysta. To wszystko czeka Małgorzatę Sadurską, obecną szefową kancelarii prezydenta, gdy wejdzie do zarządu PZU. Oczywiście oprócz nawet 90 tysięcy pensji miesięcznie.
Małgorzata Sadurska /Jacek Turczyk /PAP

Skoro Sadurska jest już oficjalną kandydatką rządu do zarządu PZU, to sprawdzamy czego może się tam spodziewać.

Te wszystkie dodatki warte są nawet kilkanaście tysięcy miesięcznie. W przypadku innego polityka Prawa i Sprawiedliwości, który do niedawna był członkiem zarządu PZU - Andrzeja Jaworskiego - było to 11 tysięcy miesięcznie.

Przez 7 miesięcy pracy w PZU w zeszłym roku (tylko takie dane są w tej chwili publicznie dostępne) Jaworski otrzymał w ten sposób świadczenia warte łącznie 77 tysięcy złotych. Małgorzata Sadurska może spodziewać się tego samego.

To oznacza, że oprócz 90 tysięcy złotych pensji, Małgorzata Sadurska może liczyć na BMW serii 5, oczywiście z kierowcą - bo takimi samochodami jeździli ostatnio szefowie PZU.  Do tego dostanie pieniądze na opiekę medyczną, wejście na siłownię, krawca i w razie potrzeby na mieszkanie oraz oczywiście służbową kartę na drobne wydatki - na przykład w restauracjach.


(mpw)