„O Auschwitz należy mówić wszędzie” - powiedział w Łodzi prof. Władysław Bartoszewski wyjaśniając, dlaczego nie było go na obchodach 70. rocznicy wyzwolenia obozu. Dodał, że Auschwitz-Birkenau jest symbolem początku ludobójstwa.

Bartoszewski przypomniał słowa prezydenta Bronisława Komorowskiego, który w jednym z wywiadów miał powiedzieć, że "kwiecień 1940 r. to z jednej strony decyzja o założeniu obozu w Oświęcimiu, a z drugiej strony pierwszy transport polskich oficerów do Kozielska". To był początek ludobójstwa - dodał. Według niego wtedy totalitarnym mocarstwom wolno było wszystko. Jeżeli sobie zaplanowały wyniszczenie jakiejś grupy ludzi - to jedni to robili, a drudzy milczeli - tłumaczył. Jako przykład podał ówczesną prasę radziecką, gdzie do czerwca 1941 r. nie pojawił się żaden tekstu o istnieniu Auschwitz, o istnieniu gett.

Władysław Bartoszewski mówił też o najbardziej bolesnym, osobistym wspomnieniu z Auschwitz. Jak relacjonował, przywieziono go do obozu, gdy miał 18 lat. Pewnego dnia dowiedział się, że przebywa tu również jeden z profesorów z Uniwersytetu Jagiellońskiego - Adam Heydel. Było to w marcu 1941 r., poszedłem do niego, rozmawialiśmy o Norwidzie, o nim samym (...). W pewnym momencie do budynku weszło SS. Umówiliśmy się z profesorem na dokończenie rozmowy na później. Do tego nie doszło, bo profesora zabrano i dwie godziny później rozstrzelano - wspominał.

Bartoszewski przyjechał do Łodzi na zakończenie V Dni Pamięci o Ofiarach Holokaustu. W programie trzydniowych obchodów znalazły się m.in. spektakle, pokazy filmów, wykłady i wystawy. We wtorek złożono kwiaty w muzeum na b. stacji kolejowej Radegast, skąd w latach 1941-44 przywożono do Litzmannstadt Getto Żydów z Europy, a później wywożono ich do obozów zagłady.