Gdybym był lekarzem Profesora, to w sprawach istotnych tajemnica lekarska wiązałaby mi język. Ale np. szczegółowe wyniki badania krwi złożyłbym w określoną konstelację i twierdził, iż to ona warunkuje cechy jego osobowości i charakteru - pisze z okazji 85. urodzin Władysława Bartoszewskiego prof. Andrzej Szczeklik.

Nie jestem jego lekarzem. Zaliczam się tylko do tych, co go podziwiają. Nie mogę więc nic powiedzieć o tajnikach budowy jego ciała (ani duszy), które mogłyby tłumaczyć cechy niezwykłej fizjologii, jak witalność, energię, wytrzymałość, odporność, ale także – przede wszystkim – niezłomność charakteru, odwagę, gotowość niesienia pomocy, pamięć i głęboką mądrość.

Gdybym był lekarzem Profesora, to w sprawach istotnych tajemnica lekarska wiązałaby mi język, ale np. szczegółowe wyniki badania krwi złożyłbym w określoną konstelację i twierdził, iż to ona warunkuje cechy jego osobowości i charakteru. Któż śmiałby mi zaprzeczyć? Czy – w celu porównania – znalazłby się na świecie drugi taki profesor Władysław Bartoszewski?

To jednak niewykonalne. A ksiądz redaktor Adam Boniecki czeka na wypowiedź. Zadał mi nawet telefonicznie temat: profesor Bartoszewski jako fenomen medyczny, fenomen witalności.

Nie dysponując badaniem lekarskim ani analizami krwi, przedstawię hipotezę, jak na uczonego medyka przystało. Powiem od razu, iż hipoteza moja nie oprze się o geny. To zapewne zbudzi zdziwienie, bo medycyna dziś jest molekularna i w najgłębszych poziomach, sięgających DNA, szuka wyjaśnienia swoich praw.

Ale człowiek to coś więcej, niż tylko zbiornik genów. Od szympansów, z którymi łączy nas podobieństwo sięgające 98 proc. genów, różnimy się przede wszystkim wyższymi czyn-nościami nerwowymi, kognitywnymi, plasowanymi w mózgu. Już w XIX wieku pewnym obszarom półkul mózgowych zaczęto przypisywać określone funkcje i nazywać je ośrodkami.

I tak, przykładowo, większość z nas słyszała zapewne o ośrodku mowy. Współczesne techniki obrazowania mózgu – rezonans magnetyczny i tomografia komputerowa – doprowa-dziły do rozkwitu poszukiwanie ośrodków w centralnym systemie nerwowym. Jeśli w jakimś regionie mózgu dochodzi do wzmożonej aktywności, to na ekranie monitora zapala się w tym miejscu kolorowe światełko i mówimy, że dany ośrodek jest wzbudzony, pracuje pełną parą. Rozdzielczość współczesnych aparatów jest już tak wysoka, iż przedstawiono obrazki, na których miałby być widoczny ośrodek słuchu absolutnego. W styczniu 2007 r. neurofizjolodzy amerykańscy opublikowali wstępne obserwacje, sugerujące istnienie w mózgu ośrodka quasi-altruistycznego, odpowiedzialnego za działania dobroczynne.

Otóż twierdzę, iż profesor Władysław Bartoszewski dysponuje unikalnym ośrodkiem w swoich wielkich półkulach mózgowych. To ośrodek przyzwoitości. Nie trzeba wzmacniaczy, rezonansów ostatniej generacji, czy tomografów. Wystarczy przyłożyć dwie zwykłe elektro-dy, a ośrodek ten zaświeci jasnym, promiennym światłem. Nie próbuję go zdefiniować. Można w tym celu sięgnąć do książki „Warto być przyzwoitym”. Przyzwoitość. Nad wyraz skromne słowo, jak skromny jest człowiek, który zachęca nas, aby tę cechę w życiu pielęgnować. I sam jest dla nas jej wzorem.

ANDRZEJ SZCZEKLIK urodził się w 1938 r. Profesor Klinki Chorób Wewnętrznych UJ, a także lekarz-praktyk. Zajmuje się kardiologią i pulmunologią. Nakładem wydawnictwa „Znak” ukazała się w 2002 r. jego książka pt. „Katharsis. O uzdrowicielskiej mocy natury i sztuki” (esej, odsłaniający istotę medycyny i jej związków ze sztuką).

Artykuł dzięki uprzejmości "Tygodnika Powszechnego"