​Księża ze wszystkich 10 kościołów w Ostrowie Wielkopolskim poinformowali wiernych w swoich parafiach o włączeniu się w akcję profilaktyczną przeciwko zachorowaniom na żółtaczkę pokarmową. Będą podawać hostię do ręki.

​Księża ze wszystkich 10 kościołów w Ostrowie Wielkopolskim poinformowali wiernych w swoich parafiach o włączeniu się w akcję profilaktyczną przeciwko zachorowaniom na żółtaczkę pokarmową. Będą podawać hostię do ręki.
Zdjęcie ilustracyjne /Michał Dukaczewski /RMF FM

Biskup kaliski Edward Janiak zaapelował do proboszczów 10 parafii w Ostrowie Wlkp., by przekazali wiernym informację o możliwości przyjmowania hostii do ręki.

Taką decyzję biskup podjął ze względu na panującą w Ostrowie chorobę żółtaczki. Niektórzy wierni korzystają z tej możliwości, ale zdecydowana większość przyjmuje hostię w sposób tradycyjny - powiedział ks. Krzysztof Nojman, proboszcz  parafii konkatedralnej pw. św. Stanisława Biskupa Męczennika w Ostrowie Wlkp.

W mieście odnotowano 23 przypadki chorych na wirusowe zapalenie wątroby (żółtaczki pokarmowej) zaliczanej do tzw. chorób brudnych rąk. Wśród chorych jest dwoje dzieci w wieku 6 i 11 lat.

Obecnie w szpitalu na oddziale zakaźnym przebywa siedem osób. Pozostałe leczone są ambulatoryjnie w domu i poddane obserwacji przez 2 miesiące od zakażenia. Następne tygodnie będą najprawdopodobniej przynosiły informacje o kolejnych chorych, bo wirus rozwija się nawet 50 dni - powiedział dyrektor powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej w Ostrowie Wlkp. Andrzej Biliński.

Pierwszy przypadek chorego stwierdzono w lutym w Krotoszynie

Następnie wirus przedostał się na teren powiatu ostrowskiego. Chore osoby pracowały w sklepach, barach i restauracjach.

Jak zaznaczył Biliński, WZW typu A przebiega w sposób ostry - uszkadza wątrobę. Pierwsze objawy mają charakter pseudogrypowy, czyli ogólne rozbicie, dreszcze, stan podgorączkowy. Dopiero potem pojawia się żółtaczka - wyjaśnił dyrektor.

Powiatowy Zespół Zarządzania Kryzysowego oraz Powiatowa Inspekcja Sanitarna w Ostrowie Wlkp. apeluje o niepoddawanie się nieuzasadnionej panice. Wszystkie podejmowane działania minimalizują zagrożenie i w chwili obecnej nie ma najmniejszych podstaw do stwierdzenia, że żywność jest niebezpieczna albo że istnieje taki zakład żywnościowo-żywieniowy, który należałoby omijać - powiedział dyrektor.

Biliński powiedział, że nie można jednak bagatelizować pojawiających się nowych zachorowań, ponieważ, zdaniem dyrektora, o zakończeniu rozprzestrzenianiu się wirusa będzie można mówić, gdy od ostatniego zachorowania minie 50 dni.


(łł)