Dowodzący akcją gaśniczą usłyszał zarzuty w głośnym śledztwie dotyczącym pożaru w Białymstoku, w którym zginęło dwóch strażaków - dowiedział się reporter RMF FM. Chodzi o zdarzenie sprzed trzech lat, gdy przy ulicy Poziomej płonęła hala magazynowa.

Dowodzący akcją wysłał swych podkomendnych do nierozpoznanego płonącego budynku. Podczas akcji - jak twierdzi prokuratura - nieumyślnie nie dopełnił obowiązków. 

(Nie dopełnił - przyp. red.) rozpoznania zagrożenia, poinformowania o jego wystąpieniu i wydania poleceń, które miałyby na celu właściwe zabezpieczenie strażaków - tłumaczy Łukasz Janyst z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku. 

Kolejny z zarzutów dotyczy także nieumyślnego narażenia podwładnych na utratę zdrowia lub życia. Okazuje się, że zebrany materiał dowodowy oraz opinie biegłych nie pozwoliły na postawienie cięższych zarzutów. 

Jak tłumaczy prokuratura, pomiędzy nierozpoznaniem zagrożeń, a śmiercią strażaków nie było bezpośredniego związku.

Wygląda na to, że dowodzący akcją będzie jedynym podejrzanym w tej sprawie. Śledztwo jest na końcowym etapie.

Opracowanie: