Wdrożenie nowej ustawy śmieciowej może się opóźnić. Jak ustalił nasz reporter Paweł Świąder, gminy zwlekają z przetargami na odbiór odpadów. Tłumaczą się brakiem wojewódzkich planów gospodarowania odpadami, które mają uchwalić marszałkowie. Tych planów także nie będzie na czas. Powinny być uchwalone do lipca, ale wszystko wskazuje na to, że stanie się tak dopiero jesienią.

Dla przeciętnego Kowalskiego te opóźnienia oznaczają, że dłużej będzie czekać na przykład na określenie stawek za wywóz śmieci, a wszystko wskazuje na to, że będą one znacznie wyższe niż obecnie. Jak prognozuje Piotr Manczarski z Politechniki Warszawskiej, najbardziej ta usługa zdrożeje w najmniejszych miejscowościach. Wydaje mi się, że to będzie nawet do 3-4 razy drożej niż do tej pory. Natomiast jeśli chodzi o zabudowę wielorodzinną, ten wzrost pewnie też będzie, ale nie będzie duży - maksymalnie 50 procent - przewiduje Manczarski.

Gminy zwlekają z przygotowaniami, tłumacząc się brakiem planów wojewódzkich, ale zdaniem specjalistów nie powinno to być dla nich przeszkodą. Samorządy mogłyby na przykład tworzyć regulaminy czy przygotowywać przetargi.

Jerzy Ziaja z Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Recyklingu uważa, że w gminach nie wiedzą, w jaki sposób wyliczyć stawki za wywóz śmieci, a niewykluczone, że powinny wziąć pod uwagę koszty niezbędnych inwestycji. W wielu miejscach w kraju trzeba będzie wytypować lokalne spalarnie lub sortownie, które będą wymagały gruntownej modernizacji. Koszty tych inwestycji też pewnie zostaną przeniesione na mieszkańców. Ziaja żałuje, że podczas tworzenia przepisów nowej ustawy nie zdecydowano się na manewr, który zastosowano kilkanaście lat temu w Niemczech. Obarczono wtedy kosztami utylizacji różnorodnych opakowań ich producentów. Wydaje się słuszne, by mieszkaniec, który nie kupuje soków w kartonach nie musiał ponosić kosztów ich utylizacji. W Niemczech to producent opakowań, czyli firma, która wprowadza je do obrotu, musi ponieść niewielką opłatę za ich przetworzenie. Dlatego w Niemczech udaje się odzyskać nawet do 90 procent odpadów, co oznacza, że ich składowanie dotyczy tylko 10 procent odpadów. W Polsce nie zdecydowano się na podobne rozwiązanie. Zdaniem specjalistów, nasze przepisy wręcz promują istniejące lub planowane spalarnie śmieci.