Siły szybkiego reagowania tworzone przez Unię Europejską mogą stać się reliktem – obawiają się władze Stanów Zjednoczonych.

Na spotkaniu ministrów obrony państw NATO w Brukseli amerykański sekretarz obrony, Wiliam Cohen, wyraził wątpliwości swojego kraju co do nowo powstających wojsk interwencyjnych. Wspólnota powinna jasno określić, jakie cele będzie stawiać przed swoimi siłami szybkiego reagowania, inaczej staną się one szybko anachronizmem. Organizacja Uniijnego wojska już się zaczęła, a jeszcze wiele dotyczących go pytań pozostaje bez odpowiedzi – stwierdził Cohen. Ale może Stany Zjednoczone po prostu obawiają się konkurencji, dla swoich wojaków?Niektórzy analitycy bowiem twierdzą, że wspólna unijna armia, licząca 60 tysięcy żołnierzy, ma być antidotum na amerykańską dominację w NATO. Anonimowi specjaliści podkreślają, że jej tworzenie popiera szczególnie Francja, jak zwykle rywalizująca z USA na arenie międzynarodowej. Paryż wszystkiemu zaprzecza.

04:35