Bogdan Bujak z SLD i Zbigniew Witaszek proeseldowskiego FKP, członkowie orlenowskiej komisji śledczej, nie złożyli jeszcze wniosków o przyznanie certyfikatów umożliwiających dostęp do informacji ściśle tajnych. Bez nich posłowie nie mogą rozpocząć prac.

Na wydanie certyfikatów Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ma 3 miesiące. Co więcej, minister sprawiedliwości nie chce komisji przekazać wszystkich akt dotyczących paliwowej spółki, bo dokumenty mają klauzule ściśle tajne. Biorąc pod uwagę powyższe okoliczności i partyjną przynależność opieszałych posłów, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że chodzi o opóźnianie startu prac komisji.

Zastanawiający jest także fakt, że do komisji SLD wytypowało towarzyszy bez certyfikatów, mając do dyspozycji takich z odpowiednim dokumentem. Dlaczego? Pomyłka, wpadka, sam jestem zaskoczony – tłumaczy się Marek Dyduch, sekretarz generalny partii.

Jednocześnie dodaje że np. Ryszard Hayn z certyfikatem do komisji wejść nie chciał – czyli miał prawo wyboru, ale już Andrzej Różański, który tam w końcu trafił, już takiego wyboru nie posiadał. Jestem wyznaczony do pracy w tej komisji przez kierownictwo - mówi.

SLD-owski marszałek Sejmu oburzał się, słysząc pytanie, że może mamy jednak do czynienia z obstrukcją w tej sprawie. Przestańcie z tą swoją podejrzliwością, nie wiem, dlaczego ci dwaj posłowie nie złożyli. Kancelaria szuka ich - mówił Józef Oleksy.

Przewodniczący komisji Józef Gruszka złej woli u opieszałych posłów nie zakłada, ale zwraca uwagę na kolejne niebezpieczeństwo. Jest jeszcze problem, czy te dokumenty zostaną przyjęte, czy nie będą miały błędów, bo to jest kolejna sprawa - musi nastąpić weryfikacja.

Czy mamy więc z obstrukcją czy nie- pozostawiamy waszej ocenie...