Widmo Stalina nad Ukrainą - tak przynajmniej twierdzi opozycyjny kandydat na prezydenta Wiktor Juszczenko. Według niego, wciąż aktualne są słowa Józefa Stalina „nie ważne kto głosuje, ale kto liczy głosy”.

Pierwsza tura wyborów na Ukrainie była moralnym zwycięstwem opozycji, jednak ukazała, że proces wyborczy w tym kraju nie przebiega w sposób demokratyczny - powiedział opozycyjny kandydat na prezydenta Ukrainy Wiktor Juszczenko po spotkaniu z Włodzimierzem Cimoszewiczem.

Juszczenko pokazał podczas konferencji prasowej przygotowane, według niego, na drugą turę wyborów 21 listopada niewypełnione protokoły, na których widnieją pieczęcie i podpisy członków komisji.

Lider opozycji mówił o masowych naruszeniach prawa podczas pierwszej tury 31 października. Jak twierdził, 1,2 mln uprawnionych do głosowania wyborców nie mogło oddać głosu, nieprawidłowo funkcjonował też elektroniczny system liczenia głosów - dane z niektórych obwodów nie wpływały na serwer centralnej komisji, ale na "tranzytowy serwer", gdzie manipulowano wynikami i skąd przesyłano je do Centralnej Komisji Wyborczej.

Cimoszewicz powiedział, że usłyszał od szefów Rady Najwyższej Ukrainy i Centralnej Komisji Wyborczej zapewnienia, że nieprawidłowości, które miały miejsce podczas pierwszej tury, zostaną usunięte. Nie mogę zakładać, że te deklaracje nie będą spełnione - zaznaczył.

Podczas spotkania z Cimoszewiczem, Juszczenko podkreślił, że Ukraina potrzebuje strategicznego partnera, takiego jak Polska, by zapewnić u siebie sukces zasad demokratycznych.

Zaznaczył, że wybory prezydenckie na Ukrainie są walką dwóch światopoglądów. Chcemy, by sukces odniosły zasady demokratyczne, byśmy widzieli wolnego i zamożnego człowieka, ale do tego za mało jest sił narodowych. Potrzebujemy strategicznego partnera takiego jak Polska - powiedział Juszczenko.