Polak szczery na trzy litery? Ryś, ale nie tylko. Na szczerą rozmowę Stanisława Tyma, reżysera filmu „Ryś”, namówiła Katarzyna Sobiechowska-Szuchta z redakcji kulturalnej RMF FM. Okazja po temu znakomita – od dziś w kinach komedia o dalszych losach szefa klubu sportowego "Tęcza".

O rolę w filmie Stanisława Tyma niektórzy jak Marek Kondrat czy Borys Szyc sami poprosili, inni odmówili współpracy. Ale podobno były także tajne układy.

I tak Marek Piwowski zgodził się zagrać w filmie pod warunkiem, że Stanisław Tym wystąpi w „Rejsie II”. Ja się zgodziłem - przyznaje Tym - ale pod pewnym warunkiem; jeśli będzie miał scenariusz, a on tego scenariusza mieć nie będzie, bo musiałby go ze mną pisać. A nam się nie będzie chciało.

W rozmowie z naszą dziennikarką Stanisław Tym wyznał także szczerze, że podczas realizacji filmu krzyczał na aktorów. Nauczyłem się tego od Barei. Krzykiem się po prostu ludzi mobilizuje. Nie jest to przyjemne, ale trzeba - mówi.

Efekty tych pokrzykiwań można od dziś obejrzeć w kinie. Czy cytaty z „Rysia” wejdą do języka codziennego, tak jak w przypadku „Misia”? Że coś się spodoba, że będzie cytowane, to jest taki dodateczek. Ale jest to miłe - przyznaje Stanisław Tym:

W filmie można odnaleźć mnóstwo politycznych aluzji, choć – jak przyznaje – reżyser „Rysia” – jego sejmowe wystąpienia już nie śmieszą: