"Niestety, z ciężkim sercem muszę stwierdzić, że w mojej ukochanej Polsce panują standardy, którym bliżej do Białorusi lub Korei Północnej niż państw Zachodu" - tak Robert Frycz skomentował piątkowy wyrok sądu w swoim procesie. Twórca kontrowersyjnej strony Antykomor.pl został skazany na rok i trzy miesiące ograniczenia wolności za znieważenie prezydenta Bronisława Komorowskiego.

"Postanowiłem (...) założyć bloga AntyKomor.pl, aby udowodnić, że w mojej subiektywnej opinii, Bronisław Komorowski nie nadaje się na pełnione stanowisko" - pisze Frycz na swoim blogu. "Chcę podkreślić, że AntyKomor.pl powstał nie bez powodu i z jakby to wielu chciało, prymitywnych pobudek i chęci znieważenia najwyższego urzędnika państwowego. Bronisław Komorowski wielokrotnie udowadniał, że rola, którą pełni, całkowicie go przerasta" - dodaje autor portalu.

"Nigdy się nie spodziewałem, że moja strona stanie się obiektem zainteresowania służb specjalnych, a już w najśmielszych snach nie wyobrażałem sobie "odwiedzin" ABW - krótko mówiąc, zostałem potraktowany jak terrorysta, niezwykle groźny przestępca, zagrażający bezpieczeństwu państwa" - pisze Frycz. Dodaje, że nie czuje się winny znieważenia prezydenta i zaznacza, że jego blog będzie działał dalej.

"Wyrok, który usłyszałem, jest w moim przekonaniu niesprawiedliwy i będę się od niego odwoływał do wszystkich przewidzianych prawem instancji, a gdy to nie pomoże i nadal będę uznawany za winnego znieważenia, udam się po sprawiedliwość do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka" - zapowiada skazany w piątek twórca Antykomor.pl

ABW zatrzymała internautę o 6 rano

Na stronie Antykomor.pl pojawiały się materiały o prezydencie Bronisławie Komorowskim, ośmieszające go komentarze, a także różnego rodzaju gry. W jednej z nich zadaniem uczestników było strzelanie do wizerunku prezydenta.

Sprawa Roberta Frycza stała się głośna po tym, jak mężczyzna został zatrzymany. Uzbrojeni funkcjonariusze ABW wkroczyli do jego mieszkania w Tomaszowie Mazowieckim o 6 rano. Ta akcja wywołała dyskusję na temat granic krytyki najważniejszych osób w Polsce i wolności słowa.