Trzech górników z kopalni Szczygłowice w Knurowie chce ponownie zeznawać w prokuraturze. Zamierzają ujawnić prawdę o skali fałszerstw pod ziemią i opowiedzieć między innymi o podawaniu złych odczytów metanomierzy. W tej grupie jest sztygar, który twierdzi, że jego poprzednie zeznania chroniły dyrekcję. W kopalni Szczygłowice półtora roku temu doszło do pożaru metanu.

Reporterka RMF FM, Aneta Goduńska rozmawiała z górnikiem dotkliwie poparzonym w tym wypadku. Mężczyzna oskarża władze kopalni:

Mężczyzna nie wierzy w śledztwo prokuratury, nie ufa też ABW: Po cichutku wszystko było. 24 godziny po wypadku była ekspertyza kopalni doświadczalnej „Barbara”, gdzie było powiedziane, że metan przyszedł z góry, z pokładu wyżej. Metan jest lżejszy od powietrza. Nie wiem, kto tę ekspertyzę – prokurator, czy ktoś – odrzucił. To było wbrew prawom fizyki, ale kopalnia „kupiła” taką ekspertyzę:

Górnik z kopalni Szczygłowice półtora roku temu został dotkliwie poparzony, po tym jak pod ziemią zapalił się metan. Był jedną z pięciu rannych osób. Jak dowiedziała się reporterka RMF FM, Aneta Goduńska, kopalnia wypłaciła im śmiesznie niskie odszkodowania - od pięciuset do tysiąca złotych.