Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej toczy się już dwa lata. Przez ten czas ujawniono wiele nagrań dotyczących tej tragedii, przesłuchano prawie 1500 świadków i przestudiowano kilkanaście tysięcy stron dokumentów. Opinia publiczna poznała raporty MAK-u i Komisji Millera, które różnią się od siebie.

Niecały rok po katastrofie swój raport opublikował Międzynarodowy Komitet Lotniczy. Ustalenia, które zaprezentowała przewodnicząca MAK Tatiana Anodina, wstrząsnęły opinią publiczną w Polsce.

Główne przyczyny katastrofy, według rosyjskich ekspertów, to lądowanie TU-154M w niesprzyjających warunkach atmosferycznych pod silną presją psychiczną wywieraną na załogę. Biegli MAK wiele uwagi poświęcili złemu przygotowaniu załogi i samego lotu. Podkreślali też, że w czasie lotu i lądowania w kokpicie przebywały postronne osoby. Jedną z nich miał być dowódca sił powietrznych gen. Andrzej Błasik - według MAK - w jego organizmie wykryto 0,6 promille alkoholu. To on - jak twierdzą Rosjanie - miał wywierać presję na załogę. Rosyjska komisja oświadczyła natomiast, że przygotowanie lotniska i działanie obsługi naziemnej w żadnym stopniu nie przyczyniły się do katastrofy. Stwierdziła też, że samolot był całkowicie sprawny.

Polska wersja raportu MAK-u z naniesionymi uwagami

Uwagi strony polskiej do projektu raportu końcowego MAK-u

Sprawozdanie końcowe - wersja angielska

Sprawozdanie końcowe - wersja rosyjska

Komentarze strony polskiej do raportu końcowego (po polsku)

Stenogramy z wieży na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku

W styczniu 2011 roku nastąpiło upublicznienie rozmów prowadzonych w wieży kontrolnej. Rozmowy kontrolerów z załogą tupolewa podała najpierw polska Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod przewodnictwem ministra Jerzego Millera, a w kilka godzin później MAK.

Zobacz prezentację rozmów wieży z załogą Tu-154 M

Zapis rozmów radiowych (w jęz. rosyjskim)

Zapis z tzw. otwartego magnetofonu z wieży (w jęz. rosyjskim)

Zapis rozmów telefonicznych (w jęz. rosyjskim)

Ustalenia komisji Millera

Pół roku później komisja Millera przedstawiła wyniki swojej pracy. Według polskich ekspertów, główne przyczyny katastrofy były następujące: zejście poniżej minimalnej wysokości przy nadmiernej prędkości opadania i pogodzie uniemożliwiającej widok pasa oraz spóźnione odejście na drugi krąg. Biegli komisji Millera - inaczej niż rosyjscy - twierdzą, że także Rosjanie przyczynili się do katastrofy. W dokumencie jest mowa o nieodpowiedniej pracy kontroli naziemnej, o kiepskim przygotowaniu ekipy, a także o fatalnym stanie lotniska i sprzętu nawigacyjnego.

Polska komisja zwróciła też uwagę na fakt, że w tupolewie nikt nie wywierał presji na załogę, natomiast ta zbyt późno podjęła decyzję o poderwaniu maszyny i odejściu na drugi krąg. Jerzy Miller wielokrotnie podkreślał, że jego ekipa pracowała jednak na niekompletnym materiale. Rosjanie - mimo usilnych próśb polskiej komisji - nie dosłali część dokumentów. Chodziło między innymi o akty prawne regulujące ruch lotniczy w Federacji Rosyjskiej, obowiązujące, gdy doszło do katastrofy. Zabrakło też dokumentów określających zakres obowiązków członków grupy kierowania lotami, a także procedur obowiązujących na lotnisku Siewiernyj w dniu u katastrofy.

W styczniu biegi opublikowali nowe materiały

Biegłym nie udało się odczytać wszystkich wypowiedzi z kokpitu samolotu - ujawniła w styczniu prokuratura wojskowa podczas konferencji ws. odczytów z czarnych skrzynek prezydenckiego tupolewa. Wyodrębniono wypowiedzi 17 osób, ale nie oznacza to, że wszystkie z nich udało się zidentyfikować - mówił pułkownik Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Wśród zidentyfikowanych słów nie ma jednak wypowiedzi generała Andrzeja Błasika.

Płk Szeląg nie chciał odpowiedzieć na pytania, czy i komu biegli przypisali słowa, które MAK lub komisja Jerzego Millera przypisywała dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzejowi Błasikowi.

Na podstawie odsłuchiwania nagrań dźwiękowego tła kokpitu biegli postawili hipotezę, że drzwi do kabiny pilotów mogły pozostawać otwarte, bo nie zarejestrowano dźwięku zamykanych lub otwieranych drzwi. MAK nie odniósł się do nowych dowodów przedstawionych przez prokuraturę wojskową.

MSZ ujawnia smoleńskie rozmowy Sikorskiego

Niespodziewanie w marcu nagrania z 10 kwietnia 2010 roku opublikowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Rozmowy zostały przeprowadzone niedługo po katastrofie smoleńskiej. "Oto dlaczego prawidłowo domniemałem, że samolot zszedł zbyt nisko" - napisał Sikorski na Twitterze, odsyłając do materiału.

Z zapisu rozmów wynika, że Sikorski o godzinie 8:48 dowiedział się, że na lotnisku w Smoleńsku "zdarzył się najprawdopodobniej jakiś wypadek". Tuż po godzinie 9 pracownik Centrum Operacyjnego MSZ przekazał szefowi dyplomacji, że rozmawiał przed chwilą z szefem konsulatu i attaché w Smoleńsku, a ci powiedzieli, że z wieży kontrolnej dostali informację, że: "to było 15 minut temu, zdarzenie, że prawdopodobnie samolot zaczepił o drzewa przy lądowaniu i spadł". Sikorski zareagował na to szeptem: "Jezus Maria!".

Centrum Operacyjne kontynuowało: "Nic na razie więcej nie wiedzą, no tam się jakieś szaleństwo rozpoczyna. Powiedzieli...". "Ale, ale, ale jest wypadek, to jest rzecz potwierdzona niestety?" - dopytywał minister, na co otrzymał odpowiedź: "Mówią, że taką informację z wieży dostali".

Rozmowy ujawniono w odpowiedzi na wątpliwości Jarosława Kaczyńskiego. Szef PiS chciał dowiedzieć się, skąd Radosław Sikorski wiedział już po godzinie 9, że wszyscy pasażerowie tupolewa nie żyją, że katastrofa była błędem pilota.

Po upublicznieniu tych informacji brat zmarłego w katastrofie smoleńskiej prezydenta powiedział, że nagrania niczego nie wyjaśniają. Stwierdzenie czyjejkolwiek śmierci nie może nastąpić na zasadzie "widzę ze 150 metrów". A to jest ta podstawowa przesłanka. Tak mówił ambasador Bahr. A już w żadnym wypadku nie można w ten sposób stwierdzić śmierci Prezydenta RP - skomentował.