Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku rozpoczął się 37-latek oskarżonego o to, że zastrzelił znajomego przy użyciu karabinu z czasów II wojny światowej. Śmiertelny strzał miał paść na prośbę tego znajomego.

Do zdarzenia doszło jesienią 2017 roku w jednym z domów w Lipinach na obrzeżach Hajnówki na Podlasiu. Znaleziono tam ciało 41-letniego mężczyzny z postrzałem w głowę. Okazało się, że śmiertelny strzał padł podczas spotkania grupy znajomych przy alkoholu. Na miejscu policja zabezpieczyła karabin typu mauser z czasów II wojny światowej.

Jednemu z uczestników spotkania prokuratura postawiła zarzut zabójstwa przy użyciu broni palnej. W jej ocenie, sprawca działał z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia. Powołani w sprawie biegli ocenili, że sprawca był poczytalny. W śledztwie podejrzany przyznał się i złożył wyjaśnienia, z których wynikało, iż strzelił na prośbę znajomego, który z powodów osobistych chciał skończyć z życiem i mówił o tym.

Podczas spotkania przy alkoholu 41-latek miał wyjąć broń, karabin typu mauser, który posiadał nielegalnie. Najpierw ją demonstrował, potem oddał koledze, mówiąc mu, by do niego strzelił. Podejrzany miał się upewnić co do intencji znajomego, a potem oddać strzał, który okazał się śmiertelny.

Początkowo policja zatrzymała też innych uczestników spotkania, ale po przesłuchaniu w charakterze świadków zwolniono ich bez przedstawienia zarzutów.

Przed sądem oskarżony, który od zatrzymania jest tymczasowo aresztowany, przyznał się, ale nie chciał składać wyjaśnień. Powiedział jedynie, że "żałuje tego co się stało". Spełniłem jego prośbę, więcej bym tego nie zrobił - dodał.

W wyjaśnieniach w śledztwie, które odczytywał sąd okręgowy, mówił m.in., że w czasie spotkania kilku mężczyzn pito samogon i piwo. W pewnym momencie gospodarz przyniósł mausera i zapytał, czy "spełni jego życzenie". Jak wyjaśniał, chodziło o to, że chciał skończyć z życiem po tym, jak odeszła od niego kobieta z dziećmi, z którą był w związku. Zapytałem, czy chcesz? On, że chce, a ja do niego, czy na pewno? On powiedział: na pewno - mówił w śledztwie. Wtedy miał wymierzyć w głowę siedzącego na podłodze kolegi (w odległości ok. 2-3 metrów) i pociągnąć za spust.

Samobójcze myśli 41-latka potwierdził inny uczestnik tragicznie zakończonego spotkania przy alkoholu. Przyznał, że mężczyzna jego też prosił o pomoc w odebraniu życia, ale on nigdy nie traktował tego poważnie. Mówił też, że gdy przy stole pojawiła się broń i przechodziła z rąk do rąk, wstał i wyszedł. Strzał miał paść, gdy był odwrócony od biesiadników.