Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie śmiertelnego wypadku podczas pokazów komandosów GROM dla króla Jordanii - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Chodzi o zdarzenie sprzed ponad 4 lat, gdy w Gdańsku zginął żołnierz desantowany ze śmigłowca na okręt.
Do tragicznego zdarzenia doszło w basenie portowym na Westerplatte pod koniec sierpnia 2016 roku.
Po ponad 4 latach śledczy stwierdzili, że był to nieszczęśliwy wypadek. Według nich, nie ma jakiegokolwiek związku między działaniem bądź zaniechaniem uczestników ćwiczeń, a tragedią do której doszło. Dodatkowo nie wykryto nieprawidłowości w przygotowaniu pokazów czy ich zabezpieczeniu - żołnierze GROM-u ćwiczyli na swoim własnym obiekcie.
Jak podsumowuje prokuratura, w śledztwie przesłuchano kilkudziesięciu świadków, zabezpieczono dokumentacje i rejestratory śmigłowca. Analizowano nagranie, na którym zarejestrowano zdarzenie, zamówiono ekspertyzy instytutu Sehna w Krakowie. Dodatkowo dołączono raport komisji badającej wypadki lotnicze. Żaden z tych dowodów nie daje podstaw, by komukolwiek stawiać zarzuty.
28 sierpnia 2016 roku na terenie morskiego oddziału Jednostki Wojskowej GROM w Gdańsku zginął zastępca dowódcy sekcji szturmowej. Podczas wykonywania zadania szkoleniowego z udziałem śmigłowca, polegającego na podejmowaniu żołnierzy z pokładu statku zacumowanego przy nabrzeżu na Westerplatte przypięty do liny dostał się między nabrzeże a burtę. Zmarł wskutek obrażeń. Drugi żołnierz spadł na pokład statku. Doznał ogólnych potłuczeń ciała oraz urazu kręgu szyjnego. Trafił do szpitala, z którego został zwolniony po opatrzeniu i zbadaniu.
Ćwiczenia obserwował król Jordanii Abdullah II.