Spektakle medialne z nożyczkami i krojeniem bochna – praktycznie tyle zapamiętamy z rocznego władania resortem finansów przez Grzegorza Kołodkę. Zdecydowana większość obietnic – tak jak naprawa finansów państwa - pozostała na papierze i w Internecie.

Na stronach Ministerstwa Finansów można przeczytać 100 stron propozycji, które teraz Jerzy Hausner, wicepremier i koordynator działań gospodarczych rządu, może w całości wrzucić do kosza.

Inne już tam trafiły, np. abolicja odrzucona przez Trybunał Konstytucyjny. Kolejny pomysł wicepremiera – ustawa oddłużeniowa- wprawdzie wypaliła, ale tylko w 30 procentach. Zamiast przynieść 1,3 mld zł dochodu, przyniosła około 400 mln złotych.

Rząd w przeddzień dymisji przyjął też założenia budżetowe przygotowane przez Kołodkę. To też można uznać za sukces, tyle że połowiczny, bo teraz założenia te mogą być zmienione przez nowego ministra.

Na tym kończą się realne dokonania Kołodki. A jakie pozostały wspomnienia?

Na korzyść premiera Kołodki trzeba powiedzieć, że działał bardziej banalnie niż się zachowywał i ja wielkich szkód nie widzę z wyjątkiem tego, że na kolejny rok, na kolejne 12 miesięcy została odłożona kwestia reform w systemie finansów publicznych - mówi Zyta Gilowska z PO. Rok więc – jak dodaje Gilowska – zmarnowany.

Grzegorz Kołodko pozostanie więc w pamięci wszystkich nie jako wielki reformator, ale magik, mistrz socjotechnicznych sztuczek, wielbiciel marchewek, kiełków, multimedialnych prezentacji i maratonów.

15:25