Karolina K. miała mówić śledczym, że widziała, jak mężczyzna zrzuca Ewę Tylman z mostu. Do takich zeznań – zdaniem prokuratury – namówił ją Radosław Białek pracownik biura, które poszukiwało kobiety. W piątek w Poznaniu rozpoczął się ich proces; grozi im do 8 lat więzienia.

Karolina K. miała mówić śledczym, że widziała, jak mężczyzna zrzuca Ewę Tylman z mostu. Do takich zeznań – zdaniem prokuratury – namówił ją Radosław Białek pracownik biura, które poszukiwało kobiety. W piątek w Poznaniu rozpoczął się ich proces; grozi im do 8 lat więzienia.
Zdjęcie ilustracyjne /Kuba Kaługa /RMF FM

Ewa Tylman zaginęła w listopadzie 2015 r. Jej poszukiwania trwały wiele miesięcy, włączyło się do nich m.in. wynajęte przez rodzinę Tylman biuro Krzysztofa Rutkowskiego. Początkowo postepowanie prokuratury było prowadzone w sprawie dotyczącej "wzięcia i przetrzymywania zakładnika Ewy Tylman w celu zmuszenia członków jej rodziny do określonego zachowania tj. uiszczenia okupu w zamian za jej uwolnienie".

Właśnie na tym początkowym etapie śledztwa, zaledwie kilka dni po zniknięciu Tylman, Karolina K. powiedziała śledczym, że ma wiedzę, która może okazać się im pomocna. Okazało się jednak, że jej zeznania - według prokuratury - były fałszywe. Prokuratura oskarżyła Karolinę K. o to, że "po wcześniejszym uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania dwukrotnie zeznała nieprawdę".

Prokurator Magdalena Jarecka podkreśliła w akcie oskarżenia, że Karolina K. twierdziła, iż "w dniu 23 listopada 2015 roku o godz. 3.30, kiedy wraz ze swoją córką przejeżdżała samochodem przez most św. Rocha w Poznaniu, widziała mężczyznę w kurtce koloru niebieskiego, który stał przy leżącej na chodniku, niedającej oznak życia kobiecie, którą następnie kilkakrotnie próbował podnieść, (...) a następnie, jak po raz kolejny podnosił on tę osobę - przerzucił ją przez ochronną barierkę na moście".                    

Z ustaleń śledczych wynikało, że Karolina K. została nakłoniona do złożenia nieprawdziwych zeznań. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Magdalena Mazur-Prus tłumaczyła pod koniec lutego, że wcześniej kilkakrotnie kontaktował się z nią Radosław Białek (zgodził się w sądzie na podawanie pełnego nazwiska) oraz inne - nieustalone dotychczas - osoby, nakłaniając ją do składania nieprawdziwych zeznań.

Karolina K. przyznała się w toku śledztwa do popełnienia zarzucanego jej przestępstwa, z kolei Radosław Białek nie przyznaje się do tego, że to on namawiał kobietę do mówienia nieprawdy. Oskarżonym grozi kara pozbawienia wolności do lat 8.

W piątek w Poznaniu rozpoczął się proces w tej sprawie. Karolina K. nie pojawiła się w sądzie. Wyraziła jednak zgodę na otwarcie przewodu sądowego i kontynuowanie rozprawy bez jej obecności. Sędzia Renata Żurowska postanowiła ujawnić jej wcześniejsze wyjaśnienia bez ich odczytywania w trakcie rozprawy.

Obecny w sądzie Radosław Białek nie chciał składać w piątek wyjaśnień, ani odpowiadać na pytania  na tym etapie procesu.

(ag)