Już tylko kilka dni pozostało do szczytu NATO w Pradze. Przewiduje się, że do członkostwa w Pakcie zostanie tam zaproszonych 7 krajów Europy środkowo-Wschodniej. Zdaniem Amerykanów rola NATO jest i będzie wciąż bardzo duża. Szczególnie po przyjęciu nowych członków.

Do uczestnictwa w pakcie zostaną zaproszone: Bułgaria, Estonia, Litwa, Łotwa, Rumunia, Słowacja i Słowenia. Powiększone NATO będzie musiało dostosować się do nowych wyzwań, bo wprawdzie czas zimnej wojny już się skończył, ale pojawiły się inne zagrożenia.

Według Amerykanów NATO wciąż pozostanie ważnym sojuszem i to przynajmniej z 3 powodów. Po pierwsze, dzięki NATO możliwe jest utrzymanie pokoju i stabilności w Europie oraz rozszerzanie zasięgu demokracji. Po drugie, NATO pozostaje główną instytucją współpracy USA z Europą, a więc sojuszem o wciąż kluczowym znaczeniu dla przyszłości świata. Wreszcie NATO to instrument, dzięki któremu Europa i Ameryka mogą skutecznie użyć siły, jeśli uznają to za konieczne.

Oczywiście spojrzenie Amerykanów na NATO zmienia się. Teraz są bardziej skłonni traktować go jak „skrzynkę z narzędziami”, z której chcieliby wybierać poszczególne oddziały, niezbędne im do wykonania zadania.

Zdaniem amerykańskich ekspertów właśnie dlatego dyskusja nad zasadami powołania proponowanych sił szybkiego reagowania będzie tak istotna. Europejczycy nie będą skłonni inwestować w nowe zdolności bojowe, dopóki nie zdobędą przekonania, że da im to większą możliwość decydowania o tym, jak te zdolności zostaną wykorzystane. Motywacją będzie chęć współdecydowania o działaniach sojuszu. Myślę, że to powinien być element dyskusji i w konsekwencji część amerykańskiej oferty - mówi James Steinberg.

Decyzję o rozszerzeniu paktu ocenia się w Stanach Zjednoczonych jako decyzję czysto polityczną, co jest dowodem, że Stany Zjednoczone w nowy sposób postrzegają rolę NATO. Nie mają już takiego znaczenia zdolności bojowe poszczególnych krajów albo zdolność samego NATO do ich obrony w razie zagrożenia. Nie przewiduje się, by którykolwiek z członków paktu był w przyszłości zagrożony w sensie, który przewidywał artykuł 5. Przyjęcie nowych członków jest natomiast szansą na rozszerzenie granic demokracji i wpływów Zachodu.

Zdaniem Amerykanów jest tu jednak pewne niebezpieczeństwo: problem z rozszerzeniem w formie „big bangu” wiąże się z utratą systemu zachęt, towarzyszącego obietnicy członkostwa. To właśnie prowadziło do reform w krajach kandydujących.

Foto: Archiwum RMF

17:05