„Nie można wykluczyć, że nie ma do tej pory agresji rosyjskiej, bo NATO jest obecne w pasie ziemi, który dawną Europę Zachodnią oddzielał od Ukrainy; to jest zdecydowana zmiana w stosunku do tego, co było w 2014 roku” - mówił prezydent Andrzej Duda podczas spotkania z prezydentami Ukrainy i Litwy.

Prezydenci Polski, Litwy i Ukrainy - Andrzej Duda, Gitanas Nauseda i Wołodymyr Zełenski - spotkali się w miejscowości Huta na zachodzie Ukrainy, by rozmawiać o sytuacji bezpieczeństwa w regionie. Podczas spotkania podpisali wspólną deklarację prezydentów państw Trójkąta Lubelskiego.

Podczas konferencji prasowej, dziennikarze pytali m.in., jak można interpretować ostatnie ultimatum Rosji w stosunku do państw NATO, sprowadzające się do tego, że Rosja miałaby zaprzestać agresywnej polityki wobec Ukrainy, gdy NATO zaprzestanie rozszerzania się na wschód, a Stany Zjednoczone zaprzestaną wspierania państw byłego Związku Radzieckiego.

Według Zełenskiego odpowiedzią powinny być "bardzo silne, zaradcze kroki" i nakładanie na Rosję sankcji, aby prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi "nawet nie przeszło przez myśl, aby eskalować swoje działanie w jakimkolwiek regionie".

Zdaniem Nausedy takie sankcje "powinny mieć naturę groźby i powinny być wiarygodne". Jak dodał, tylko wtedy "będziemy w stanie osiągnąć efekt odstraszający, który jest tym, który tak naprawdę chcemy osiągnąć". Nikt nie chce konfliktu, nikt nie chce interwencji. Natomiast to, czego chcemy, to, aby obie strony zrozumiały, że jeżeli coś się wydarzy, to reakcja będzie natychmiastowa i bardzo silna, zdecydowana - podkreślił prezydent Litwy.

Jak ocenił, jeszcze ważniejsze jest, aby takie działania Unii Europejskiej, poparły takie kraje, jak Stany Zjednoczone, Kanada, Wielka Brytania, co zdarzało się już w historii.

"Mierzymy się z falą dezinformacji i propagandy, a mówimy, że ‘nic się nie stało’"

W tym kontekście dziennikarze pytali także o przesłanki do zwiększenia zdolności do działania NATO na wschodniej flance Sojuszu. Prezydent Litwy zauważył, że wydarzenia z ostatnich miesięcy "to zmiany dźwigni wywierania wpływów w naszym regionie"

Nie możemy zgodzić się na to, że przy granicy z Ukrainą widzimy 100 tys. żołnierzy, sprzęt wojskowy, przeprowadzane są teraz coraz silniejsze ataki cybernetyczne, mierzymy się z falą dezinformacji i propagandy, a mówimy, że "nic się nie stało", że to jest "business as usual" - mówił Nauseda. Nie sądzę, że tak powinniśmy reagować - dodał.


Musimy jasno powiedzieć, że jeżeli stracimy równowagę z jednej strony, to powinna być odpowiedź z drugiej strony; tak, żeby utrzymać właściwą równowagę - powiedział. To samo dotyczy Unii Europejskiej, jak i NATO, i odpowiedzi obu tych organizacji. NATO zatem musi reagować nie tylko poprzez koncentrację na flance wschodniej, ale również wzmacniając swoje zdolności - podkreślił prezydent Litwy.

Jak zaznaczył, od dłuższego czasu postępuje "białoruska i rosyjska integracja". Musimy na to zareagować po pierwsze jako NATO, gdyż "zmienia to sytuację dotyczącą bezpieczeństwa również w rejonie państw bałtyckich" - ocenił Nauseda.

"Jeżeli nie ma zdecydowanego oporu, to będą pokonywane kolejne bariery"

Prezydent Duda przypomniał dziennikarzom sekwencję wydarzeń od 2008 roku, gdy doszło do ataku Rosji na Gruzję, a po sześciu latach na teren Ukrainy. Zwrócił uwagę na zaangażowanie śp. prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, który m.in. w Tbilisi ostrzegał "całą Europę i świat" przed podobnym zagrożeniem w przyszłości dla innych państw Europy, w tym Polski. Duda zauważył, że po siedmiu latach "Rosja znowu zebrała siły i znów napina muskuły". Jego zdaniem, tym razem Sojusz Północnoatlantycki zareagował. To jest zdecydowana zmiana w stosunku do tego, co było - podkreślił.

Co się stało pomiędzy rokiem 2008-2014? Właściwie nic. Właściwie nic nie zostało przez świat zrobione po to, aby rosyjskie ambicje militarne, imperialne w jakiś sposób powstrzymać. Co się stało po 2014 roku? Na szczęście NATO zdołało się wreszcie zebrać i podjąć zdecydowane działania. Tymi zdecydowanymi działaniami między innymi jest dzisiejsza obecność sił Sojuszu Północnoatlantyckiego na wschodniej flance - zaznaczył prezydent RP.


W ocenie Dudy, "nikt z nas nie może wykluczyć, że nie ma do tej pory agresji rosyjskiej właśnie dlatego, że ta obecność (NATO) jest, właśnie dlatego, że ten pas ziemi w Europie, który dawną Europę Zachodnią oddzielał od Ukrainy, dzisiaj jest pasem, w którym jest Sojusz Północnoatlantycki bezpośrednio obecny". Jak dodał, NATO jest w tej części Europy obecne "wraz z armiami sojuszniczymi, armią Stanów Zjednoczonych i infrastrukturą - w krajach bałtyckich, w Polsce i w Rumunii".

To pokazuje, jakie działanie jest skuteczne wobec szantażu. Jeżeli dzisiaj mamy jakoś na to odpowiedzieć, to największym błędem będzie ulegnięcie szantażowi. Natomiast właściwą odpowiedzią jest pokazanie, że mamy siłę i absolutnie nie ulegamy przed szantażem, a skutek jest wręcz przeciwny - oświadczył Duda. Ocenił, że tak teraz powinien zachować się Sojusz, "by działać konsekwentnie i rozsądnie, odpierając rosyjską politykę imperialną".

Jeżeli da się jej (Rosji) pole do dalszego kroczenia na zachód, to będzie dalej kroczyła na zachód, bo pod tym względem jest niepowstrzymana. Historia to pokazuje, że jeżeli nie ma zdecydowanego oporu, to będą pokonywane kolejne bariery. A jeżeli będzie postawiony zdecydowany opór, to nie będzie ani wojny, ani dalszej agresji - podkreślił prezydent RP.

Zełenski przypomina reakcję Ukrainy na kryzys w Mołdawii

Zełenski przypomniał, że Ukraina nie jest w NATO, a w związku z tym zacieśnia relacje z jego członkami. Po pierwsze wzmacniamy relacje z naszymi sąsiadami. Mówiąc szczerze, kiedy brakowało energii w Mołdawii, był tam, kryzys energetyczny, to my pierwsi ruszyliśmy z pomocą, nieważne, jak trudno było nam, ale innym również - oświadczył.

Wskazał też na rozwój kryzysu migracyjnego, który zaczął się na granicy z Litwą i Ukraina pozytywnie odpowiedziała na prośbę o pomoc w zapewnieniu sprzętu technicznego do ochrony granicy.  Byliśmy pierwszymi, którzy odpowiedzieli, pomimo tego, że nie jesteśmy członkami ani Unii Europejskiej, ani NATO - zaznaczył Zełenski.

Prezydent Ukrainy zaznaczył, że doszło do poniedziałkowego "spotkania przyjaciół", gdyż - jak oświadczył - "oni czują, że możemy sobie nawzajem pomagać i wspierać się". Myślę, że powinniśmy wzmacniać te dobrosąsiedzkie relacje. I Ukraina, czy też kraje takie jak Ukraina, dołączą do NATO jeżeli samo NATO zrozumie, że tak naprawdę to nie NATO wzmacnia inne kraje, ich bezpieczeństwo, ale też inne duże silne kraje wzmacniają NATO poprzez członkostwo w tym Pakcie - oświadczył Wołodymyr Zełenski.