Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak wystąpił do Sądu Rejonowego w Poznaniu o wgląd w sytuację dzieci z rodziny, która w sieci transmituje relację ze swojego domu. "Jeśli ktoś, kto ma pełnię praw obywatelskich, jest dorosły, chce podejmować takie działanie w stosunku do siebie, to mogę tylko ubolewać, ale jeśli wykorzystuje wizerunek dzieci, to muszę interweniować" – oświadczył.

Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak wystąpił do Sądu Rejonowego w Poznaniu o wgląd w sytuację dzieci z rodziny, która w sieci transmituje relację ze swojego domu.  "Jeśli ktoś, kto ma pełnię praw obywatelskich, jest dorosły, chce podejmować takie działanie w stosunku do siebie, to mogę tylko ubolewać, ale jeśli wykorzystuje wizerunek dzieci, to muszę interweniować" – oświadczył.
zdj. ilustracyjne /DPA/DANIEL BOCKWOLDT /PAP/EPA

Zdaniem Michalaka transmisja trwająca przez całą dobę narusza dobro dzieci. Godzi to w dobra osobiste małoletnich, narusza ich prawo do ochrony wizerunku i prywatności, może również nieść za sobą bezpośrednie zagrożenie dla życia i bezpieczeństwa dzieci. Dorośli na różne rzeczy mogą się godzić, ale jest to ich decyzja, kiedy ich dotyczy. W tej sytuacji uważam, że to jest nadużycie władzy rodzicielskiej - ocenił rzecznik. Dorośli, publikując zdjęcie dziecka w sieci, powinni odpowiedzieć sobie na pytanie, czy sami chcieliby być oglądani w takiej sytuacji, miejscu czy pozie - dodał.  

Według Michalaka, w publikowaniu przyzwoitych materiałów dotyczących dzieci przez rodziców w internecie trudno z góry doszukiwać się znamion łamania praw dziecka, prawa dziecka są już natomiast wyraźnie naruszone w sytuacji, gdy zdjęcia przedstawiają dzieci w niekomfortowych sytuacjach czy pozach, takich, które mogą je ośmieszać lub narażać na krytykę, zarówno dziś, jak i w przyszłości. Bezwzględnie nierozsądne i niebezpieczne jest publikowanie zdjęć dzieci nagich lub niekompletnie ubranych. Ludzie o nieczystych intencjach tylko czekają na takie okazje - dodał rzecznik. Zwrócił też uwagę, że publikując wizerunek dziecka w sieci, rodzice tracą nad nim kontrolę. Informacje raz zamieszczone w internecie pozostają tam na zawsze, są dostępne dla każdego, mogą być wykorzystane kilka lub kilkanaście lat po zrobieniu.

Bezrefleksyjne otwieranie drzwi do prywatności, a nawet intymności dziecka sprawia, że prywatność czy intymność traci znaczenie, przestaje być wartością. Tworzy się moda na wystawianie na widok publiczny wszystkiego. Jeśli tego rodzaju praktyki nie będą krytykowane, w społeczeństwie może pojawić się przekonanie, że rezygnacja z prywatności własnej czy dziecka to norma, więc w internecie wolno zamieszczać wszystko. W rezultacie, gdzieś po drodze, zdeptana zostaje godność dziecka, która jest przecież źródłem jego dóbr osobistych, czyli właśnie wizerunku, czci, życia prywatnego i innych - wyjaśnił RPD.

Mieczysław Dzikowski, ojciec dzieci, których dotyczy interwencja rzecznika, nie widzi w transmisjach z życia rodziny niczego złego. Co my takiego złego dzieciom robimy? Staramy się, żeby miały jak najlepiej, chcemy jak najlepiej im życie ułożyć - powiedział w rozmowie z PAP. Dodał, że kilka lat temu, kiedy rodzina miała kłopoty, zwracała się bezskutecznie do RPD o podjęcie interwencji. Jego zdaniem to bulwersujące, że rzecznik podejmuje interwencję teraz, gdy rodzice starają się zarobić na dzieci i zapewnić im komfortowe życie.

(mn)