Nad Camp Babilon dumnie góruje pałac Saddama Husajna. To jedyna pamiątka po dyktatorze – donoszą wysłannicy RMF. Dziś, jak mówią, polski obóz jest postawiony na równe nogi. Dywizja pod polskim dowództwem przejmuje kontrolę nad strefą środkowo-południową.

Dzień nie różni się jednak wiele od innych. Strażnicy bacznie wypatrują zagrożenia, a w środku żołnierze opalają się, dyskutując o filmach, które wczoraj wieczorem obejrzeli, i o jedzeniu: obiady chwalą, śniadań nie lubią.

Niektórzy rezygnują ze śniadań, bo ta jednostajność trochę męczy. Ogólnie nie jest źle. Można się najeść, jest naprawdę wysokokaloryczne. Nawet jeśli zje się jeden posiłek dziennie, to praktycznie wystarcza na cały dzień - mówił jeden z żołnierzy.

Dla całej międzynarodowej dywizji gotują zatrudnieni przez Amerykanów Hindusi. Dla nich 3 września to dzień, jak co dzień. To całkiem normalne śniadanie. Nic niezwykłego. Serwujemy kiełbaski, bekon, jajka, płatki - oznajmia hinduski kucharz.

W bazie jest już prawie wszystko, a nawet więcej, np. łańcuchy do jazdy po... śniegu dla samochodów terenowych: Wydano nam to w Szczecinie, mamy i musimy trzymać. Ale po co nam to dali, to nie mam zielonego pojęcia - śmieją się żołnierze.

Takie dodatkowe wyposażenie jest więc niepotrzebne, przydałyby się za to więcej kamizelek kuloodpornych, by... od środka chroniły samochody przed ostrzałem z broni maszynowej.

Słyszałem, że chłopaki ze Świętoszowa obkładają samochody workami z piaskiem. Ja szukam starych, zużytych kamizelek kuloodpornych od marines, by wsadzić w drzwi czy w bok tarpana plastry kevlarowe. One dałyby trochę lepszą osłonę - dodają już na poważnie żołnierze.

10:15