Kałasznikow, ciężki karabin maszynowy, wyrzutnia granatów, granaty, pięć pojemników z materiałami wybuchowymi oraz dwa pistolety i mnóstwo broni kolekcjonerskiej. Taki sprzęt odnalazła prokuratura u pracownika warszawskiego wydawnictwa Magnum-X. Sąd jednak nie zdecydował o jego aresztowaniu. Uznał, że mężczyzna złożył obszerne wyjaśnienia i nie ma obaw, że będzie mataczył. W poniedziałek w siedzibie wydawnictwa prezes firmy zdetonował materiał wybuchowy, a potem nożem zabił swojego zastępcę.

Sędziowie uwierzyli w zapewnienia 44-latka, który miał zezwolenie jedynie na bron krótką, że nie chciał wykorzystać arsenału do popełnienia przestępstwa. Sprzęt - jak twierdzi - zbierał w celach zawodowych, bo jest ekspertem od broni. W uzasadnieniu - co ciekawe - sąd napisał, iż "nie ma prognozy orzeczenia wobec mężczyzny wysokiej kary". Nie jest wykluczone, że prokuratura zaskarży to postanowienie.

Eksplozja w siedzibie firmy

W poniedziałek prezes wydawnictwa Magnum-X Cezary S. zdetonował w siedzibie firmy ładunek wybuchowy, a następnie śmiertelnie ranił nożem swojego zastępcę - Krzysztofa Zalewskiego. W wyniku eksplozji ciężko ranny został sam napastnik, a także pracownik biura 44- letni Leszek E., u którego znaleziono później potężny arsenał broni.

Jak dowiedział się reporter RMF FM, dzisiaj lub jutro zostanie przeprowadzona sekcja zwłok zabitego wiceprezesa. Wciąż są też problemy z przesłuchaniem prezesa firmy podejrzewanego o zabójstwo. Mężczyzna po wybuchu w wydawnictwie trafił do szpitala, a jego stan jest krytyczny.

Sprawy biznesowe motywem zabójstwa

Zdaniem prokuratury najbardziej prawdopodobny motyw zabójstwa Krzysztofa Zalewskiego to sprawy dotyczące biznesu, rozliczeń w ramach spółki oraz nieporozumień co do dalszych kierunków prowadzenia firmy. Reporterzy RMF FM Krzysztof Zasada i Roman Osica dowiedzieli się wcześniej, że prokuratura ma nagranie rozmowy, która poprzedziła tragiczne wydarzenia. Dyktafon miał zarejestrować rozmowę trzech osób, które spierały się na temat przyszłości firmy. Miały na ten temat różne wizje. Nagranie nie wskazuje jednak w żaden sposób na to, co wydarzyło się później.