Krakowska prokuratura zajęła się sprawą dźwigu, który wczoraj i dziś paraliżował pracę lotniska w podkrakowskich Balicach. Zdaniem władz lotniska, maszyna stanowiła zagrożenie dla samolotów. Nadzór budowlany wstrzymał tam pracę, dzięki temu lotnisko pracuje normalnie. "Teraz prokuratura sprawdza dokumenty inwestycji" - tłumaczy prokurator Bogusława Marcinkowska.

Prokuratura rozpoczęła postępowanie sprawdzające, czy było zagrożenie dla życia, zdrowia lub mienia. W tym zakresie będziemy pozyskiwali pełną dokumentację związaną z tym, co dźwig tam robi, czy prowadzona jest tam np. budowa, czy są prawomocne pozwolenia na budowę. W tym zakresie musimy mieć stosowne dokumenty, żebyśmy mogli powiedzieć, czy wszystko było tam prawidłowo - zaznacza Marcinkowska.

Po dokumenty zgłosiliśmy się do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Krakowie i do inwestora. Będziemy wiedzieli, co tam jest budowane i czy wszystkie pozwolenia na budowę są prawomocne - dodaje.

Inwestor, który wczoraj i dziś blokował lotnisko na krakowskich Balicach, mylnie posługiwał się decyzją o ustaleniu warunków zabudowy - twierdzi Urząd Lotnictwa Cywilnego. Prezes urzędu nie wyraził zgody na postawienie przy lotnisku 17-metrowego dźwigu. Inwestor uważa jednak, że miał zgodę na korzystanie z dźwigu.