Przed warszawskim sądem zakończył się proces w sprawie masakry robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku. Po raz pierwszy akt oskarżenia w tej sprawie odczytano w 1998 roku - jeszcze w sądzie w Gdańsku. Ogłoszenie wyroku możliwe jest pod koniec marca. Prokurator zażądał dla trzech oskarżonych po 8 lat więzienia i po 10 lat pozbawienia praw publicznych. To najniższa kara za zabójstwo, jaką przewiduje kodeks.

Na ławie oskarżonych zasiadają trzy osoby: ówczesny wicepremier Stanisław Kociołek oraz dowódcy wojska - Mirosław W. i Bolesław F. Oskarżeni są oni o "sprawstwo kierownicze" zabójstwa robotników z Wybrzeża. Nie przyznają się do winy.

Proces po 17 latach od wniesienia aktu oskarżenia doczekał się końca - powiedział prokurator Bogdan Szegda z gdańskiej prokuratury, rozpoczynając swe wystąpienia. Zakończył słowami: Pokrzywdzeni, ich bliscy, czekają. Mieszkańcy Trójmiasta czekają. I Polska czeka na wyrok sądu w tej sprawie.

Najwcześniej jednak wyrok poznamy pod koniec marca. W lutym głos zabiorą oskarżyciel posiłkowy i przedstawiciel NSZZ "Solidarność". Na marzec sąd zaplanował jeszcze wysłuchanie wystąpień oskarżonych i ich obrońców.

Prokurator: Arogancja władzy doprowadziła do eskalacji

W grudniu 1970 roku rząd PRL ogłosił drastyczne podwyżki cen na artykuły spożywcze, co wywołało demonstracje na Wybrzeżu. Według oficjalnych danych na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od strzałów milicji i wojska zginęło 45 osób, a 1165 zostało rannych. W swojej mowie końcowej prokurator Szegda podkreślał, że to arogancja i nieudolność władzy doprowadziły do eskalacji sytuacji, a protesty początkowo miały charakter pokojowy. Nietrafność, niezasadność i brutalność decyzji spowodowała to, co spowodować musiała, czyli wzrost napięcia i rozlanie się demonstracji na całe Trójmiasto - zaznaczył.

Dodał, że rodziny ofiar w późniejszych latach często musiały zmagać się z trudną sytuacją materialną po śmierci bliskich na ulicach Trójmiasta.

Rodziny ofiar czekają na wyrok od kilkunastu lat

Sprawa Grudnia'70 przed wymiarem sprawiedliwości toczy się od kilkunastu lat. Śledztwo wszczęto w 1990 roku. Pierwotnie - gdy w 1995 roku do sądu w Gdańsku wpłynął akt oskarżenia - prokuratura obciążyła odpowiedzialnością za tragedię Grudnia'70 12 osób. Wśród nich byli m.in.: b. szef MON gen. Wojciech Jaruzelski, wiceszef tego resortu gen. Tadeusz Tuczapski i ówczesny szef MSW Kazimierz Świtała. Ława oskarżonych stopniowo zmniejszała się z powodu śmierci lub problemów zdrowotnych odpowiadających w tej sprawie.

Proces - już wobec 10 oskarżonych - został przeniesiony do Warszawy z Gdańska w 1999 roku i ruszył drugi raz w 2001 roku. W maju 2011 roku - po 10 latach rozpraw - sprawa prowadzona przed stołecznym sądem musiała zostać przerwana z powodu śmierci ławnika. Postępowanie w sprawie Grudnia'70 toczyło się kolejny raz przed Sądem Okręgowym w Warszawie od początku lipca 2011 roku.

Za tragedię na Wybrzeżu w PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności.